W „Życiu Warszawy” artykuł o pracodawcach, którzy coraz częściej odcinają pracownikom dostęp do YouTuba, Naszej Klasy lub innych serwisów, które nie wpływają zbyt korzystnie na wzrost wydajności przeciętnego Kowalskiego. Trudno odmówić sensu takiemu podejściu, zwłaszcza że sam wiem z doświadczenia, iż najlepiej pracuje się w trybie offline. W świecie, w którym zwykłe zerknięcie do googla może się skończyć napisaniem nowej notki i piętnastu komentarzy, trzeba być dla siebie bezlitosnym – lub przynajmniej liczyć na to, że ktoś dla nas taki będzie. Dlatego gdy wczoraj zadzwoniła do mnie Anna Wittenberg z prośbą o komentarz, nie miałem nawet cienia wątpliwości:

AW: Surfowanie w internecie zabiera nam coraz więcej czasu. Także w pracy. Czy blokowanie przez pracodawcę stron www jest szansą na odzyskanie pracownika?
TŁ: Pracownicy, którym zablokuje się jedną stronę internetową, bardzo szybko przerzucą się na inne witryny. Sieć pełna jest blogów, serwisów społecznościowych i innych interesujących miejsc. Jeśli pracodawca naprawdę chciałby ograniczyć podwładnym czas korzystania z internetu, powinien odblokować tylko te strony, z których pracownik może korzystać.
AW: Ale w wielu branżach nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie witryny będą nam potrzebne…
TŁ: No właśnie. Dlatego znacznie bardziej skutecznym rozwiązaniem jest na przykład prowadzenie ewidencji stron internetowych, na które wchodził pracownik. Monitorowanie aktywności wprowadza psychologiczne samoograniczenie.
AW: Załóżmy, że uda nam się oderwać od internetu. Czy przeglądania stron nie zastąpi wychodzenie na kawę ze współpracownikami?
TŁ: Osoby, z którymi spotykamy się na co dzień, zazwyczaj nie są dla nas tak atrakcyjne jak nowe witryny. Kawa z panią Kasią czy panią Marysią staje się po prostu nudna.

Nudna, gdyż nasze zmysły wyewoluowały tak, że uwielbiają nowe bodźce. W środowisku pierwotnym wzmagało to zachowania eksploracyjne i ułatwiało przetrwanie. W dobie globalnej Sieci z miliardem stron staje się to naszym przekleństwem.

16 komentarzy

  1. O to to!
    Sam jestem swoim pracodawcą i szefem, więc potwierdzam!
    To przekleństwo!
    Tylko jak samemu sobie odciąć internet?
    Albo jak samego siebie straszyć monitorowaniem sieci?

    8-9 lat temu, w czasach modemu, wystarczającym batem była perspektywa rachunku – wiem, bo zapłaciłem kilka faktur po 300-400 zł – to skuteczne lekarstwo. A teraz? Za Neostradę bez ograniczeń płacę 35 zł i jak tu się oderwać?

    Walpurg
  2. Hm.. ja tam jestem zwolennikiem pracy zadaniowej. Tj. kazdy czlowiek w biurze powinien wiedziec jaka ma liste rzeczy do zrobienia przez tydzien. I robi. Kiedy to jego sprawa. Jak w miedzyczasie chce sobie przegladac jakies tam strony neich przeglada.
    Ja sobie zreszta nie wyobrazam srednio raz na pol godziny przerwy tj. oderwania sie od tego co robie chociazby na pare minut. Po prostu moja uwaga i koncentracja nie wytrzymuje dluzej w srodowisku gdzie ciagle ktos chodzi, gada, czasami sie drze, drzwi trzaskaja etc.
    No nie da sie po prostu.

  3. Nie raz łapię się na tym, że zaczynam pracę od kawy i przeglądnięcia z kilku stron, aby wprawić się w dobry nastrój na resztę dnia.
    Całkowite odcięcie od zasobów internetu jest nieporozumieniem, choć jeśli delikwent ewidentnie się obija(co przecież można weryfikować po jego wynikach) lub przekracza pewne ustalone normy bezpieczeństwa, to nie widzę nic złego, żeby w „nagrodę” pozwolić mu skoncentrować się wyłącznie na pracy off-line, zostawiając mu możliwość wysyłania e-maili i dostępem do niezbędnych stron. U mnie wygląda to tak, że większość zasobów WWW jest dostępna, z wykluczeniem forum dyskusyjnych(podejrzewam, że nie wszystkich) i popularnych, bezpłatnych kont pocztowych, co jest dobrym rozwiązaniem. Serwisy typu youtube,nk,blogi i wiele innych, nie są blokowane.
    Sam mam pracę zadaniową, zwykle bywam dłużej w pracy niż tylko „obowiązkowe” 8 godzin, a to wyjście z ludźmi na kawę, papieroska, obiad. Rozliczają mnie z efektów, ilości błędów, im tych drugich mniej, tym lepiej dla mnie.
    Jestem też świadomy nadzoru i kontroli zawartości stron, które odwiedzam i nie mam nic przeciwko, przecież jestem w pracy.
    Jednak znając użytkowników komputerów w korporacjach(i nie tylko), żadne regulaminy, zabezpieczenia zawiodą w starciu z ich kreatywnością, którą mogliby, miast na obchodzenie zakazów, wykorzystać do twórczej pracy.

    sedziej
  4. Futrzak, to ci zazdroszczę. Ja sam chętnie i wydajnie pracuję zadaniowo, dopóki tylko te zadania nie mają nic wspólnego z researchem w Sieci. W takim wypadku całą uwagę może szlag trafić, choć na szczęscie i z tym można sobie sprytnie podzić. Wystarczy, że kiedy jest się zaabsorbowanym aktywnościa internetową ktos lub coś (np. ustawiony wcześniej alarm) wyprowadzi człowieka z równowagi. Szybki powrót do realu gwarantowany.

  5. Sedziej, zgadzam się, że indywidualne blokady niewiele dają, ba – czasami odnoszą wręcz odwrotny skutek, bo człowiek zamiast raz zobaczyć jakiegoś Józka z bagien i mieć spokój, godzinami kombinuje, jak obejść blokadę. I zgadzam się, że rozliczanie zadaniowe jest tu najlepszym wyjściem. Tyle, że firmy, w których pracownicy rozliczani są wyłącznie z dokonań, a nie także z odsiedzianego za biurkiem czasu, to chyba jednak w Polsce ciągle margines.

  6. Tomek: zaraz, przeczytalam swoja ypowiedz i zauwazylam, ze zjadlo mi gdzies „nie” 🙂

    powinno byc:
    Ja sobie zreszta nie wyobrazam zeby srednio raz na pol godziny nie bylo przerwy tj. oderwania sie od tego co robie chociazby na pare minut.

    🙂
    Co do researchu w sieci, zwykle sie wpieniam dosc predko ze nie moge znalezc dokladnie tego, czego szukam. To „dosc predko” nastepuje zwykle po 10 minutach. Wtedy ta dlugo mecze i modyfikuje query do googla zeby mi splunal na pierwszych dwoch stronach sensownymi linkami.

    Co do rozliczania z zadan w Polsce: zgadzam sie, to rzadkosc. Bo zeby tak robic to manager na poczatku sam musi przysiasc tylka, zaposnac sie z tym co robia jego pracownicy a potem podjac wysilek i zastanowic sie, ile to moze zajac czasu i czy faktycznie powinni to robic.
    znacznie latwiej jest po prostu zagladac przez ramie…i wymagac dupogodzin.

  7. Moja poprzednia firma starała się ograniczać strony które oglądamy. Efekt był całkowicie przeciwny – wchodzenie przez IP na blokowane strony, pluginy, które sprawiają, że przeglądarka znika, itp. Po zmianie pracy wiem czego sie ode mnie wymaga i nikt nie zagląda mi przez ramię (praca jest zadaniowa, ale na razie siedzę i sie uczę). Jeśli ktoś nie szanuje pracy i pracodawcy, to trudno będzie to zmienić.

    Ma ktoś może jakiś pomysł jak kontrolować siebie samego przed zmianą niewinnego przeglądu prasy w buszowanie po internecie?

    feyd
  8. No cóż. To prawda. Ludzie mają olbrzymi problem z utrzymaniem koncentracji – i nic dziwnego, gdy jest tyle rzeczy, które ciągle nas rozpraszają. Na szczęście można samemu sobie z tym poradzić…

  9. Kawa z panią Kasią czy panią Marysią staje się po prostu nudna.

    A jednak są osoby które wolą kawę z panią Marysią

    Dzieje się tak gdyż wyewoluowaliśmy żyjąc w małych grupach, a zaciskanie więzi z osobami ze wspólnego środowiska ułatwiało przetrwanie.

    Rad

Skomentuj Tomek Łysakowski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *