Reuters donosi o ciekawym sondażu znad Sekwany, badającym poziom zaufania (przede wszystkim na polu gospodarki) do polityków i instytucji. Sondaż ciekawy, bo pokazał, że politykiem, któremu najbardziej ufają dziś Francuzi, jest… Angela Merkel.
Kanclerz Niemiec cieszy się poparciem niemal co drugiego obywatela Republiki. Dla porównania, prezydent Nicolas Sarkozy może pochwalić się zaufaniem tylko co trzeciego Francuza. Więcej liczb dla bardziej zainteresowanych (via Business Insider):
A new poll published by Harris Interactive showed that German Chancellor Angela Merkel enjoys more support among the French than Sarkozy. 46% of the 1,090 respondents backed Merkel and her team, compared with 33% that backed Sarkozy and his administration. (…)
In a sheer confidence vote Sarkozy trailed U.S. President Barack Obama, who is losing favor at home.
First on the confidence list were citizens, followed by Merkel in second place (…), Obama in fifth (…), with Sarkozy relegated to the seventh spot. Respondents also showed they had the least faith in banks, traders and the ratings agencies.
Jeśli chodzi o wysoką lokatę kanclerz Niemiec, w sumie nawet się Francuzom nie dziwię. Gdyby mnie ktoś pytał, sam pewnie stwierdziłbym, że bardziej ufam (czy może raczej mniej nie ufam) Angeli Merkel, niż np. Donaldowi Tuskowi – i to nie tylko w kwestiach gospodarczych. Wystarczy, że nieco mniej wiem o pani kanclerz i ciemnych sprawkach jej ministrów, a jej kolejne kroki ekonomiczne nie uderzają mnie bezpośrednio po kieszeni aż tak dalece, jak np. zeszłoroczna podwyżka VAT-u. Przeciętny Francuz może o przywódczyni sąsiedniego państwa myśleć bardzo podobnie.
Gorzej jednak wróży Sarkozy’emu fakt, że Francuzi większym zaufaniem od aktualnej głowy swego państwa darzą nawet… prezydenta tradycyjnie nielubianej Ameryki. A przy okazji człowieka, którego nazwisko za oceanem zaczyna powoli funkcjonować jako synonim gospodarczej niekompetencji.
On the other side of the fence, the grass is greener – dlatego nie wykluczam, że gdyby sondaż przeprowadzono w USA, Merkel (też raczej nie wywołująca dziś entuzjazmu u przeciętnego Niemca), a może nawet i Sarkozy, zdobyliby lepsze noty od Obamy. Klasa polityczna w USA, Francji czy głośnej ostatnio Wielkiej Brytanii po prostu nie radzi sobie z kryzysem i jego konsekwencjami, a wyborcy dość mocno odczuwają to w portfelach (a gdzieniegdzie również widzą na demolowanych ulicach). W efekcie niemal wszędzie partie rządzące, o ile tylko nie mają szczęścia do opozycji tak nieudolnej, jak PiS lub SLD, notują spadki w sondażach.
Utrata poparcia wyborców na rzecz wewnętrznych konkurentów to w demokracji norma. Utrata przez prezydenta poparcia na rzecz przywódcy państwa ościennego to na ogół nic więcej niż dziwactwo. Jeśli jednak tym państwem ościennym są Niemcy, na miejscu lokalnej elity czułbym lekkie mrowienie na plecach. I to mimo faktu, że Francja jest znacznie większa od Austrii…
Heh, a który rządzący wywołuje entuzjazm w zarządzanym przez siebie kraju? Przypominam, że nasz Tusk jest pierwszym w historii III RP przywódcą, który ma realną szansę na drugą kadencję jako premier (choć jakiś wróżbita napisał na onet.pl, że nie ma opcji, no ale ja nie do końca ufam wróżbitom). Ja tam go cenię, bardziej niż Merkel. Jej minister obrony popełnił plagiat w doktoracie, u Sarkozy’ego same skandale korupcyjne. Donek jest w porządku.
a który rządzący wywołuje entuzjazm w zarządzanym przez siebie kraju?
Taki, za którego rządów ludziom raczej poprawia się byt niż pogarsza. W Polsce był takim kimś przez lata Gierek (dopiero po czasie Polacy uświadomili sobie, że na kredyt), w USA do dziś wielki entuzjazm wywołuje Regan, z krajów nam bliższych zwykli Rosjanie długo patrzyli w ten sposób na Putina (który mimo że wprowadził, łagodnie mówiąc, zamordyzm, potroił realne zarobki przeciętnego Rosjanina: dziś są na poziomie porównywalnym z Polską). Ja nie widzę, by Polacy (nawet ci, co głosują na PO) podobnie patrzyli na Tuska.
Przypominam, że nasz Tusk jest pierwszym w historii III RP
przywódcą, który ma realną szansę na drugą kadencję jako
premier
Pełna zgoda, tyle że trudno przegrać wybory, gdy opozycja, zamiast punktować nieudolność gospodarczą czy podwyżki podatków, bredzi na okragło o rzeczach ideologicznych, aborcji, in vitro, Kościele, katastrofach, które nie obchodzą prawie nikogo poza rodzinami ofiar, i co dzień stara się dostarczyć wyborcom kolejnych powodów do niegłosowania na siebie. Dlatego szans Tuska nie oceniam w kategoriach jego doskonałej komunikacji marketingowej, tylko piarowskiej nieudolności partii opozycyjnych, które z mało popularnymi (czy wręcz antypatycznymi) liderami takimi jak Kaczyński i Napieralski zapędziły się w ślepy zaułek, z którego – jak to ze ślepego zaułka – nie ma już wyjścia. Przynajmniej dopóki nie zmieni się lidera.
Ja tam go cenię, bardziej niż Merkel. Jej minister obrony popełnił plagiat w doktoracie
Mało chwalebna rzecz, ale zupełnie obojętna dla kieszeni większości niemieckich podatników. Czy wepchnięcie przez jednego z ministrów własnej córki na wysokie stanowisko w innym ministerstwie lub decyzje (takie jak wybór chińskich kontrahentów do budowy autostrad) na których skarb państwa traci miliony, czy wreszcie zarządzanie państwową koleją w sposób, który – przy ponad setce dyrektorów we wszystkich spółkach PKP – skutkuje masakrą na źle wyremontowanych torach, nie są większymi przewinieniami?