Tym razem tematem postu będzie uchwalana właśnie w Senacie ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej, a konkretnie jej rozdział 6c „Ochrona dobrego imienia Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego”. Jego twórcy postanowili wziąć przykład z putinowskiej Rosji, gdzie za badania nad ludobójczymi wyczynami Józefa Stalina aresztuje się historyków lub wysyła do psychuszki. Uczeń postanowił jednak przebić mistrza: podczas gdy Rosja na ogół poprzestaje na represjonowaniu tylko swoich wolnomyślicieli, nasi prawodawcy postanowili iść śladami Izraela, ścigającego po II wojnie światowej hitlerowskich zbrodniarzy po całym świecie. I potencjalnymi sankcjami za szkalowanie „dobrego (sic!) imienia Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego” objęli mieszkańców całej kuli ziemskiej. Bo przecież stwierdzenie, że jacyś Polacy mordowali Żydów to zbrodnia co najmniej tak duża, jak samo mordowanie Żydów.

Oczywiście wszystko to bardzo zabawne, dwa tu jednak widzę całkiem nieśmieszne absurdy. Pierwszym jest fakt, że państwo polskie chce więzieniem karać ludzi za wyrażane poglądy lub sądy, tylko dlatego, że (pal licho, czy według większości badaczy, czy tylko według partii rządzącej) są nieprawdziwe. I gdybyż to jeszcze były poglądy, które komukolwiek mogą zaszkodzić, np. że nie należy się szczepić, że bakterie nie istnieją, więc nie trzeba myć rąk po wyjściu z toalety, albo że chemioterapia szkodzi, a raka da się wyleczyć wyłącznie homeopatią lub modlitwą. Ale gdzie tam. Polska (czyli PiS) chce karać ludzi więzieniem za poglądy historyczne. Nietrudno dostrzec, że przy tym rządzie to po prostu otwarcie puszki Pandory. Od rzemyczka do koniczka: kto wie, czy za rok Sejm nie uchwali równie srogich (lub jeszcze sroższych) kar np. za kłamstwo smoleńskie. Dla tych, którzy ośmielą się stwierdzić (lub choćby zasugerować), że 10 kwietnia 2010 r. nie było żadnego zamachu, i że Lech Kaczyński nie został zamordowany przez Donalda Tuska.

Drugi absurd jest taki, że próbuje się świat straszyć sankcjami nie mając najmniejszych możliwości ich egzekwowania. Taki Izrael może ścigać ludzi na całym świecie za negowanie Holocaustu, ale ma do dyspozycji Mossad, sympatyzujące (bo kontrolowane przez swoich) media (oraz Hollywood), wpływowe lobby w Ameryce (do którego trzeba zaliczyć córkę i zięcia aktualnego prezydenta), armię silniejszą niż wszystkie armie sąsiadów razem wzięte i (nieoficjalnie) broń atomową. Polska ma za to opinię państwa-niedojdy, z którego obywatele uciekają drzwiami i oknami, trzeci najniższy w UE (po Bułgarii i Rumunii) PKB na głowę mieszkańca, de facto nieistniejący kontrwywiad, i politykę zagraniczną, dzięki której nasz kraj wkrótce wyprzedzi Koreę Północną na liście najbardziej nielubianych państw świata. Dość wspomnieć, że po dwóch i pół roku rządów PiS mamy już wrogów nie tylko w Moskwie, ale też w do niedawna sojuszniczych lub przyjaznych Berlinie, Paryżu, Brukseli, Kijowie, Wilnie, Tel Awiwie i Waszyngtonie.

W takiej sytuacji nie mogę się nadziwić, że ktokolwiek się dziwi temu, że światu wystarczył byle pretekst (nawet nieprawdziwy), by solidarnie dokopać osamotnionemu awanturnikowi, który zresztą w bezpośredniej konfrontacji praktycznie zawsze okazuje się tyleż krzykliwy, ile bezsilny.

O czym też (i nie tylko o tym) opowiadałem dziś w TVP Info:

6 komentarzy

  1. Artykuł zawiera propagandowe porównania i zestawienia. Porównanie nowelizacji ustawy o IPN z ustawania o ściganiu zbrodniarzy wojennych to głupota lub manipulacja. Proszę uczciwie porównać ustawy funkcjonujące we większości państw (nie tylko w Izraelu) o tzw. „kłamstwie oświęcimskim” i ustawę o kłamstwie dotyczącym „polskich obozów śmierci”. Oba czyny są ścigane w Polsce na podstawie art. 55 Ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i jego nowelizacji. Podobnie jak tzw. „kłamstwo katyńskie”. Dlatego proszę o elementarną uczciwość, nawet jeśli pobiera Pan pieniądze za wygłaszanie tych bzdur.

    Andrzej Wadowski
    1. Tylko tu nie chodzi o konkretne kłamstwo oświęcimskie. W części ustawy, o której pisałem, nie ma nawet wzmianki o obozach zagłady. Dokładny zapis brzmi:
      „Art. 55a. 1. Kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub
      Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez
      III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie określone w art. 6 Karty
      Międzynarodowego Trybunału Wojskowego załączonej do Porozumienia
      międzynarodowego w przedmiocie ścigania i karania głównych przestępców wojennych
      Osi Europejskiej, podpisanego w Londynie dnia 8 sierpnia 1945 r. (Dz. U. z 1947 r.
      poz. 367) lub za inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości
      lub zbrodnie wojenne
      lub w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność
      rzeczywistych sprawców tych zbrodni, podlega karze grzywny lub karze pozbawienia
      wolności do lat 3. Wyrok jest podawany do publicznej wiadomości.
      2. Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 działa nieumyślnie, podlega karze
      grzywny lub karze ograniczenia wolności.
      3. Nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego określonego w ust. 1 i 2,
      jeżeli dopuścił się tego czynu w ramach działalności artystycznej lub naukowej.
      Art. 55b. Niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu
      zabronionego niniejszą ustawę stosuje się do obywatela polskiego oraz cudzoziemca
      w razie popełnienia przestępstw, o których mowa w art. 55 i art. 55a.”

      Pogrubiłem najbardziej ogólne zapisy. W sumie wychodzi z nich, że wystarczy teraz napisać gdziekolwiek poza tekstem naukowym czy artystycznym, że państwo polskie kiedykolwiek popełniło zbrodnię wojenną lub zbrodnię przeciw pokojowi, by narazić się na sankcję. I nie musi wcale chodzić o czasy II wojny światowej, bo np. PRL też był państwem polskim. A ta ustawa zakazuje mówienia źle o Polsce i Polakach nie precyzując, że chodzi tylko o mordowanie Żydów. W efekcie stwierdzenie, że w 1968 państwo polskie napadło na Czechosłowację, też może łamać tę ustawę.

      Tomasz Łysakowski
  2. Witam.
    Dziękuję za komentarz. Problem nie leży ani w tej ustawie ani w karaniu. Problem leży tam gdzie ów brak wolności w Polsce, a więc w poszukiwaniu prawdy materialnej. Jeśli Jedwabne jest przykładem “prawdy” albo “kłamstwa” to należy jednoznacznie rozstrzygnąć lub uprawdopodobnić przebieg wypadków, a nie wstrzymywać ekshumację. Jeśli prawda materialna nie będzie na pierwszym miejscu, a za prawdę o Jedwabnem, jej wyświetlenie i potwierdzenie jest odpowiedzialne Państwo Polskie, to żadne ustawy, porozumienia, konsensusy i komisje nic nie dadzą. Dlatego szum wokół prawdy jaki wywołała procedowana ustawa jest stokroć ważniejszy niż szczegółowe zapisy tej ustawy. Czy ona, one coś zmienią? Nie sądzę. Czemu? Bo Polska nie jest krajem ani wolnym ani suwerennym. Gdyby była z dokończeniem badań w Jedwabnem nie mielibyśmy problemu.
    Pozdrawiam

Skomentuj Tomasz Łysakowski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *