No i proszę. Do ingresu nie doszło – Benedykt XVI po raz kolejny pokazał, że ma jaja, i równie brutalnie, co niespodziewanie, przeciął Wielgusowe nadzieje na rządy miastem moralnych relatywistów (tak dwudniowy arcybiskup zwykł określać niedostatecznie często odwiedzających świątynie Warszawiaków). Przy okazji w gruzach legło przekonanie członków Episkopatu, że stoją ponad prawem i poza zasięgiem krytyki, zatem umocowane w polskim systemie prawnym instytucje (np. IPN) tudzież wierni, dziennikarze i politycy mogą im naskoczyć, i to nawet gdy książęta Kościoła na polu walorów moralnych i prawdomówności usiłują się ścigać z liderami Samoobrony.
Msza nieingresowa, pospiesznie przechrzczona na dziękczynną, okazała się zresztą niezłym cyrkiem. Nie dość, że główny bohater światowych newsów ostatnich dni zamiast wstępować na stolec (metropolitalny), niedołężnie z niego złaził, to najlepsze show ukradł mu poprzednik i następca w jednym. Złotousty prymas nie byłby bowiem sobą, gdyby nie wykorzystał okazji (mikrofon przed nosem, media wokół, także zagraniczne) i nie wypuścił ze świątobliwych ust wiązanki przemyśleń, przy których bledną nawet nocne bredzenia Rydzyka o szwadronach śmierci, składających się z dziennikarzy TVP i „Gazety Polskiej”.
Poniżej co ciekawsze fragmenty homilii (kursywą) opatrzone moim skromnym komentarzem:
Biskup Wielgus (…) jest Sługą Boga. To, że perypetie różne przechodził, to są doświadczenia, które powinny służyć ku budowaniu człowieka (…). Z życiorysu arcybiskupa Wielgusa wiemy, jak bardzo kochał naukę, jak bardzo kochał naukę teologii, a więc naukę Kościoła. [Judasz podobno też kochał srebrniki, ale mniejsza o to: Bozia nie obdarzyła mnie, w przeciwieństwie do Kardynała, wzrokiem wystarczająco ostrym, by zobaczyć logiczny związek między ciekawością badacza Boskości, a chęcią wyjazdu na Zachód. Ale zapewne Prymas lepiej wie ode mnie, że 30 lat temu do studiów nad naturą Chrystusa i Matki Jego paszport był niezbędny.] (…)
Co to były Służby Bezpieczeństwa?. To była organizacja czy instytucja w Polsce Ludowej, która miała czuwać nad poprawnością charakterów. [Hmmm, cele niby dość zbieżne z tymi, jakie sobie stawia dziś Kościół, więc niby grzech żaden] To znaczy: żeby nie było przerostu burżuazji, żeby nie było odchyleń ideologicznych, żeby nie było nadmiaru dewocji, żeby ludzie byli ukształtowani wedle modelu, jaki został narzucony z ideologii marksistowsko-leninowskiej. [Piękna nowomowa, tylko drżę, czy aby nie użyta serio…]
To była ogromna organizacja, która penetrowała wszystkie warstwy społeczne, może w sposób szczególny duchowieństwo, jako najbardziej niezależne, jako najbardziej pielęgnujące patriotyzm. [Nikt nie wątpił w Wielgusowy patriotyzm, a esbecy – co wynika z dokumentów – byli o nim nawet głeboko przekonani; nie bardzo więc rozumiem uwagę.] (…)
W Polsce ten walec miał pewne dylatacje [genialne!], nie był to walec tak miażdżący jak w innych państwach, ale wszelako był wszechobecny i dlatego penetrował ludzi bardziej zdolnych i wszystkie wysiłki wkładał, aby ich podporządkować. [Metaforyka co się zowie: wszechobecny walec już i tak wychodzi poza granice wyobraźni, ten jednak w dodatku ludzi penetrował, co – mi przynajmniej – kojarzy się z jakimiś bliżej nieokreślonymi praktykami sado-maso. Zważywszy, że esbecy przeważnie byli płci męskiej, ostro to zalatuje potępianą przez Kościół sodomią. Ale jedźmy dalej!] My nie znamy dzisiaj ani strategii, ani sposobów działania, jeżeli znamy, to z opowiadania. [Cóż, mimo wszystko poleciłbym księdzu Prymasowi wybranie się pewnego dnia do IPN-u.] (…) Dzisiaj o tym nie wiemy, dziś wiemy, że to było. [Niekonsekwencja w granicach zdania, mało wszak rażąca na tle całego wywodu.] (…)
Dzisiaj dokonał się nad arcybiskupem Wielgusem sąd. Cóż to za sąd? Na podstawie świstków, dokumentów trzeci raz odbijanych. [Nieładnie plagiatować, zwłaszcza że niektórzy wciąż pamiętają, jak dwa tygodnie temu bronił się Lepper.] My nie chcemy takich sądów! Jeżeli przeciw osobie ma się konkretne zarzuty, to trzeba je sformułować i on musi się do nich ustosunkować. Nad to, muszą wystąpić obrońcy, muszą być świadkowie, dokumenty muszą przejść ocenę prawidłowości, zgodności. Wszystkiego tego w osądzie biskupa Wielgusa zabrakło. To nie był sąd. [I pomyśleć, że mówi to człowiek, który wyrzekł swego czasu słowa „Polacy mają prawo do prawdy, opublikowanie listy Wildsteina to krok w dobrym kierunku. Dzięki temu obywatele będą mogli przejść egzamin ze swojej przeszłości, aby wejść w przyszłość w prawdzie.” Cóż jednak, wtedy jeszcze nic nie wskazywało na to, że esbecy aż tak pokpili sprawę czyszczenia archiwów z kościelnych kwitów.]
Biskup Wielgus był przymuszony szykanami, krzykiem, wrzaskiem do tego, aby włączył się we współpracownika. [Z akt to nie wynika, ale niech Glempowi będzie. Nieźle się teraz pewnie nawrzeszczą na niego w Watykanie za cały ten smród, więc swoje biedak odcierpi.] Dlaczego ten współpracownik dzisiaj nie świadczy? Przecież możemy się doliczyć kilkudziesięciu tysięcy „ubowców” [i nawet jednego nad-ubowca, prawda, Księże Prymasie?], którzy dziś są rozlokowani na dobrych, myślę, posadach i nie mamy żadnego świadka, który by wtedy świadczył. [Logika wywodu poraża jeszcze mocniej niż znajomość faktów: świadkowie są, na nieszczęście dla hierarchów wymienieni w dokumentach esbecy żyją i mają się doskonale.]
Trudno więc dzisiaj z całą powagą myśleć o IPN. [A myśleć z powagą o papieżu, który tak łatwo IPN-owi pod wpływem Kaczyńskich dał wiarę, nie jest Eminencji równie trudno?] O tym, że on jest wyrocznią i źródłem informacji o obywatelach dla całego państwa. [Cóż, każdy wie, że taką wyrocznią może być tylko Episkopat Polski. Banda historyków powinna się opamiętać i nie robić konkurencji.] To jest stanowczo za mało, bo to jest zbyt brudne i zbyt powierzchownie dotykane, a jest to ogromna plama na współczesnym pokoleniu, które musi się z tego wydobyć. [O tym, kto stale torpeduje próby uporania się z plamami przez ludzi typu Isakowicza-Zaleskiego, litościwie zamilczmy.]
Bracia i siostry! Nasze kryterium kościelne co do kwalifikacji sługi bożego nie opiera się tylko na kryształowej przeszłości. [Tak tak, drogie owieczki, bierze się pod uwagę także inne zasługi. Choćby znajomości: mniej umaczani księża i biskupi, których w Kościele nie brakuje, nie mieli szans na metropolię warszawską. Ale to przecież nie ta liga i nie te układy.] Przeszłość jest także domeną Pana Boga, którą on może żałującemu także przebaczyć i go rozgrzeszyć. [Oczywiście, pozostaje tylko zapytać: skąd wiemy, że już to zrobił.]
Itepe, itede. Jak widać, duchem kazanie Glempa nawiązuje do względnie świeżych Objawień Ojca Dyrektora z Czasów Seksafery. No, może z maciupką różnicą: tym razem grzeszyć można ile wlezie, o ile jest się biskupem lub obiecującym księdzem. Aż szkoda, że swego czasu Paetz nie był równie bliski Glempowi, co Wielgus – już widzę bowiem, jak nasz naczelny Krasomówca wygłasza oniemiałym wiernym apologię seminaryjnego baraszkowania.
Tak czy owak, w ramach puenty polecam przemyślenia Ziemkiewicza na temat tego, jak zmienić się powinna po sprawie Wielgusa katolicka ekspiacja:
Pierwszą [reformą] powinno być unieważnienie spowiedzi świętej. Katolicy (…) przyznawać się będą odtąd musieli tylko do tych grzechów, które zostały im publicznie udowodnione, i dopiero po okazaniu im niezbitych dowodów; rozgrzeszenie przysługiwać będzie każdemu z góry, jak, nie przymierzając, giertychowa matura, a paragrafy mówiące o potrzebie skruchy, postanowieniu poprawy a zwłaszcza zadośćuczynieniu Bogu i bliźniemu zostaną niniejszym skasowane w ogóle. Wystarczy deklaracja, że nie zrobiło się nikomu krzywdy. (…)
To najpilniejsza reforma, ale nie jedyna. Do bezlitosnych dotąd reguł rachunku sumienia, jakie mamy w swych przestarzałych książeczkach do nabożeństwa, niezbędne staje się dodanie rozbudowanego działu o okolicznościach łagodzących. Czyn, który w innym wypadku byłby grzechem, nie jest nim, jeśli grzesznik miał istotny powód go popełnić. Jak już wiemy, potrzeba otrzymania paszportu była zupełnie godziwym powodem do podjęcia tajnej współpracy z policją polityczną zbrodniczego reżimu – albowiem bez paszportu trudno było zrobić karierę. Uogólniając ten przypadek, przestaje być grzechem na przykład kradzież pieniędzy, jeśli kradnący ich potrzebował, albo zdrada małżeńska, skoro żona mu się już znudziła.
Aż mnie korci przekleić tu mój ostatni wpis z poprzedniego wątku (PRL-owski Jame Bond), ale tak
ładnie rozwinąłeś („ubogaciłeś” jak się to teraz mówi) pewne wątki z mojego ostatniego wpisu, że się powstrzymam :-)).
Natomiast zastanawiam się, czy jednak nie powstanie ów Front Jedności Narodu Antykaczego, gdzie Michnik w Rozmowach Niedokończonych” w Radyju przy żywej aprobacie Ojdyra będzie opowiadał o niecelowości lustracji kleru, a Tusk z Olejniczakiem, Glempem i Życińskim zawtórują mu zgodnym chórem (starców?) biadającym nad krwiożerczością Kaczorów wobec Najświętszej Wiary Fluorescencji Naszych…
Uchachany, kto wie, czy Twój scenariusz to już nie kwestia tygodni. O ile oczywiscie Ojdyr nie dogada się w międzyczasie z Jarosławem i nie ogłosi swym fankom, że lustracja (także kleru) jednak dobra.
Mnie najbardziej śmieszy uwaga o „dokumentach trzeci raz odbijanych”. Tak jakby liczba powieleń ujmowała im prawdziwości – śmiech na sali 🙂
…a wszystko przez to, że „druga strona” Okrągłego Stołu nie dotrzymała warunków kontraktu i niszcząc (w zamian za bezkarność) oryginały dokumentów dotyczących kleru (i nie tylko)pozostawiła kopie na mikrofilmach. Już mówi się o następnym TW w sutannie (bp.Dąbrowski)-n.b. uczestniku układu „stołowego”.
A tak przy okazji pytanie dla tych, co pamiętają realia PRL: jakim cudem mógł być funkcjonariuszem PZPR facet, którego brat był księdzem (a nawet biskupem)? Nie dotyczy to bp.Dąbrowskiego…
==> Bolek
„…pytanie dla tych, co pamiętają realia PRL: jakim cudem mógł być funkcjonariuszem PZPR facet, którego brat był księdzem (a nawet biskupem)? Nie dotyczy to bp.Dąbrowskiego…”
No skoro pamiętasz PRL, to pamiętasz też chyba Front Jedności Narodu :-))…
>> Bolek
czasem mógł, czasem nie:
to wszystko — to groteska jest; ale kiedyś — TO się działo NAPRAWDĘ…
http://www.republika.pl/jozwa22/9/dokumenty.htm
A mnie najbardziej rozbawiła w aktach wzmianka, że Wielgus (nomen omen) utrzymywał intymne stosunki z kobietami (przy zapewnieniu pełnej dyskrecji). Ach, ach, ci klerycy…
=>Uchachany
Pamiętam, jak najbardziej. Mimo FJN ksiądz w rodzinie dla partyjnego kacyka był niewybaczalnym grzechem, jeszcze gorszym, niż rodzina na Zachodzie. Chyba, że był np.TW, lub tzw. „księdzem patriotą”.
ps: Stary kawał: Kto to jest: – czarny, ma białe jajka i walczy o pokój?
@Razer: kiedyś Wałęsa tak mówił o swojej teczce, że to „ksero z ksera” 😀
==> makowski
Oczywiście, meandry losu w PRL też nie były tak proste i jdnoznaczne jak to sugeruje się obecnym młodym hunwejbinom :-)).
Co do Wielgusa, to po lekturze tego pliku pdf publikowanego w necie ten epizod z „działalnością wywiadowczą” za granicą wydaje mi się dosyć błahy i raczej dobrze o nim świadczy – że zrobił esbeków w konia i nic z nałożonych zadań nie wykonał. Natomiast jest tam wspomniane tylko, że już wcześniej działał na niwie krajowej, ale na to z kolei nie ma nic innego oprócz słów esbeków i to takiego ogólnego ględzenia. Może to być efektem tego, że brak innych papierów, ale także i tego, że tak naprawdę tylko gadał z nimi, a oni dla zyskania uznania przełożonych zrobili z niego cennego agenta :-).
Trudno to rozstrzygnąć, ale
w końcu PRL był rajem wirtualnej sprawozdawczości, planów wykonanych na 110 % przed terminem, dosypywania kamienia do węgla dla uzyskania większych „wykonów”, malowania trawy w garnizonach przed ważnymi wizytami; nie myślę, żeby akurat SB była jakąś enklawą pruskiego ordnungu w służbie w tym całym bajzlu :-))
Na pewne niekonsekwencje sam zresztą wskazuje w jednym ze swych oświadczeń. Z kolei ktoś na necie zakwestionował tę „umowę o pracę” z str. 43 pliku, zwracając uwagę, że sposób pisania daty i charakter pisma jest inny niż ten ze str 26, gdzie jest ksero jego odręcznej notatki o planach naukowych pobytu na stypendium Humboldta; z kolei to pismo ze str 43 przypomina pismo ubeka por. Piotrowskiego ze str 62 … Niewyraźnie to wygląda, i tu rzecz ciekawa: akurat do tej współpracy „wywiadowczej” się przyznał, więc nasuwa się podejrzenie, że ktoś o tym wiedział, ale może zginęła ta umowa i ją odtworzono? Dużo tam znaków zapytania w każdym razie. Być może dla ciemnego ludu pokazano tylko tę pedeefkę, a lepszy dynamit jest jeszcze pod korcem i widzieli go tylko niektórzy, w tym Kaczki i Macierewicz czy Sakowicz? I to przedstawiono Papie?
A inny wariant może być taki, że Papa od początku miał komplet zarzytów i „kwitów”, ale uznał, że w ramach zatrzymania lustracyjnego amoku należy demonstracyjnie olać te zastrzeżenia i doprowadzić do ingresu, a dopiero akcja rozpętana przez Kaczory uświadomiła mu społeczne reperkusje tego stanowiska, więc z niego zrezygnował i zmusiwszy Wielgusa do rezygnacji, teraz w celach piarowskich twierdzi, że został zdezinformowany przez Wielgusa, Episkopat i nuncjaturę…?
Któż to wie – w końcu już raz podczas wizyty w Polsce wypowiedział się przeciw lustracji, szczególnie dzikiej i dokonywanej z udziałem mediów…
=>Uchachany
Pamiętam, jak najbardziej. Mimo FJN ksiądz w rodzinie dla partyjnego kacyka był niewybaczalnym grzechem, jeszcze gorszym, niż rodzina na Zachodzie.
Łódzkim komendantem milicji (MO) w latach 80-tych był facet, którego brat był proboszczem jednej z parafii w tejże Łodzi. Komendant już oczywiście dawno odszedł, ale proboszcz trwa.
Różnie to bywało.
=>Wiktoriaka
Lata 80-te to już była agonia PRL-u. Walka z „klerykalizmem” w partii była nieco wcześniej…
Przyznam, że dylatacje walca penetrującego ludzi bardziej zdolnych rozłożyły mnie na łopatki. Nawet ja przy swoim dość ograniczonym języku polskim nie tworzę takich koszmarków językowych.
dawno się tak nie uśmiałam jak czytając Twoje komentarze.
Ale swoją droga, kazanie Glempa było żenujące i w formie i w treści. A fragment o walcu który miał „pewne dylatacje” i „wszelako był wszechobecny i dlatego penetrował ludzi bardziej zdolnych i wszystkie wysiłki wkładał, aby ich podporządkować.” – to już jest absolutny majstersztyk!!! :)))
A mnie najbardziej uchachał fragment „Biskup Wielgus był przymuszony szykanami, krzykiem, wrzaskiem do tego, aby włączył się we współpracownika” – włączenie się we współpracownika (który w dodatku nie chce się teraz ujawnić) już nie tylko zalatuje, ale wręcz jest klinicznym obrazem sodomii i to w bardzo określonej pozycji seksualnej… A szykany, krzyk i wrzask domalowują jeszcze resztę tego pięknego pornosa a la gay-BDSM.
Idźcie! Ofiara zebrana! 😛
brawo – czy trzeba kogoś lepszego niż kardynał Glemp, żeby skompromitować do końca kościół kat? Brawo dla tego Pana 🙂
a tak ad vocem teczek i Rydzyka. Czy jego stosunek do lustracji duchowieństwa, przyznajmy że co najmniej dwuznaczny, nie wynika jednak ze wspólnych problemów? Przecież Wielgus też apelował, by teczki najlepiej otwierać 50 lat po śmierci delikwenta- kapusia.
Przyczyny „ataków” na Wielgusa wg posła Wojtka Wierzejskiego:
(1)Przeciwnicy lustracji. Cała ta nienawistna i niezrozumiała kampania nosi znamiona prowokacji zainspirowanej przez lobby antylustracyjne. Lobby to szalenie boi się jawności i poprzez próbę wytarzania w błocie człowieka szlachetnego i mającego wielki autorytet moralny – manipulowania nastrojami społecznymi. Oto ofiara reżimu – arcybiskup jest dziś stawiany niemal na równi z jego oprawcami – Ubowcami.
(2)Masoneria. Atak poszedł z „Gazety Polskiej” i od redaktorów telewizji publicznej związanych z p. Wildsteinem. Nie od dziś wiadomo, że ludzie ci mają bliskie związki z wolnomularstwem, a sam Wildstein był sekretarzem Wielkiej Narodowej Loży. Atak na Arcybiskupa, który ma poglądy konserwatywne i narodowe, jest w istocie atakiem na osobę od dawna znienawidzoną w tym środowisku.
(3)Media krajowe na kapitale niemieckim. Wszak dowiedziały się, że Arcybiskup mógł współpracować z wywiadem w sprawach głównie dotyczących informowania o antypolskich działaniach różnych środowisk w RFN. Jest to swoista zemsta Niemców za potencjalne „szkodnictwo” Arcybiskupa.
(4)Media nikczemne, laickie, tradycyjnie nieprzychylne Kościołowi, które wykorzystały okazję do rozpętania kolejnej kampanii wymierzonej w autorytet duchowieństwa. A że dodatkowo to temat „nośny”, więc kupę kasy na podsycaniu skandalu zarobiły.
(5)Użyteczni durnie ze świata katolickiego. Choć prawdę mówiąc raczej sami sobie przypisują reprezentowanie katolickiej opinii, czy katolickich mediów, tymczasem nikt ich nigdy do tego nie upoważnił. Oni w swej bezmyślności, zamiast w pokorze zamilknąć, albo starać się pokazać szersze tło całej sprawy, przyłączyli się do ujadania wrogów Kościoła.
http://wierzejski.blog.onet.pl/index.html?id=163122468
Poseł Wojtek cały czas chory.
Świetna analiza homilii Glempa.
Podejrzewam, że to dopiero początek spektaklu, którego będziemy świadkami przez najbliższe miesiące i lata.
I jak tu nie wstydzić się za swój Kościół? Chyba Jezus nie tak sobie to wyobrażał. Po prostu słów brakuje, lepsze od Glempa to tylko te moherowe bereciki niczym SS atakowały dziennikarzy…
Mi się nie podoba to co zrobiłeś. Wystarczy że wziąłbyś gadanine pierwszego lepszego polityka (ot choćby ostatni wywiad z panem prezydentem) i moglbys sobie tak samo poużywać o ile nie lepiej. Nie lubie kościoła a Glempa nie trawie, ale w tym momencie jakos go jednak rozumiem. On mówił to nie tylko jak polityk, ale i pełem emocji (nie wazne czy słusznych czy nie) – dlatego czepianie sie wyrwanych z kontekstu zdań jest po prostu prostackie.
Inna sprawa jak czytasz całość. A widze ze wszyscy w kolo czytaja ja tak samo. Moze jednak wlasnie za tym bredzeniem jego pod wplywem emocji kruje sie cos wiecej niz tylko proba ukrywania prawdy? Moze np chodzi o to zeby nie wydawac ludzi na publiczny lincz – z dowodami czy bez. Moze tez chodzi o to ze goraczka lustracji nie powinna sie udzielac instytucji ktora przewaznie takiej goraczce nie ulega? I naprawde nie chodzi mi o to ze bronie tego czy innego pedofiloubeka (czytaj purpurata).
http://qatryk.pl/?p=328
dobrze ze nie miały karabinów …
Swiadom faktu,zw papa Benedetto za posrednictwem prawdopodobnie prez.Lecha dostal caly wykaz dokonan Wielgusa,wpadl gienieral Gliemp w trwoge,ze teraz poniese odowiedzialnosc za zatajenie co pikantniejszych ciekawostek z zycia *bohatera*.Jednak nigdy nie spodziawalem sie,ze trwoga potrafi dokonac tak kolosalnych spustpszen w mozgu.A jednak moze…
Ot doczekalismy sie czasow,gdy czlek sprzeniewierzajacy sie elementarnym zasadom ludzkim jest wynoszony na piedestal i okrzykniety mesjaszem sekty rydzyko-endeckiej ,a wierni idealom i oddajcy zycie w walce o wolnosc,sprawiedliwoc i godnosc nikna z kart historii.
Gienieral Gliemp mogl zestawic postac swojego gieroja z takim dewotami ,jak Popieluszko ,aby ukazac wyraziscie wielkosc i oddanie Prawdzie czy prawdzie Wielgusa wszystkim zebranym.
Kompromitacja jego i jego sitwy w Episkopacie.
Dobrze,ze go Lechu podstrzelil
A czy Ty autorze tego tekstu, nie jestes czasem wytworem Izraela?
Taaak! Wszyscy jesteśmy wytworami Izraela! I dylatacjami ruchu masońskiego, piątą kolumną Wielkiego Narodu Polskiego, który jest spadkobiercą najlepszych tradycji Wielkiej Polski Katolickiej, brnącej mozolnie przez grudę historii. 😛
ubawiłeś mnie setnie cytatem z Nazrcyza Ziemkiewicza – piękny pomysł :-), ale jak się wczoraj wsłuchałam w p.Glempa, którego nb nie lubię, to mnie zemdliło. Jeśli bowiem można było tlumaczyć jakoś (szedł chłop w zaparte do końca) pokrętną logikę zachowań hmmm – W i e l g u s a to już nijak nie można wytłumaczyć oburzających, a zdylatowanych bredni prymusa. Fuj…
ubawiłeś mnie setnie cytatem z Narcyza Ziemkiewicza – piękny pomysł :-), ale jak się wczoraj wsłuchałam w p.Glempa, którego nb nie lubię, to mnie zemdliło. Jeśli bowiem można było tlumaczyć jakoś (szedł chłop w zaparte do końca) pokrętną logikę zachowań hmmm – W i e l g u s a to już nijak nie można wytłumaczyć oburzających, a zdylatowanych bredni prymusa. Fuj…
Ale kto „Ty”? Ja jestem „wytworem” mamy i taty. Łysakowski pewnie też, choć za niego rzecz jasna nie ręczę
Do Daniela: Ja na wszelki wypadek załatwiłem sobie zaświadczenie,że nie jestem Żydem. Poszedłem do laryngologa i mam na pismie „nieżyd górnych dróg oddechowych”, czyli nosa, bardzo ważnego organu identyfikacji. Jak nieżyd nosa, to reszta chyba też?
Tomek: nieżyd nosa….
To i tak nie uratuje Cię przed kohortami św. Tadeusza zbrojnymi w moherowe hełmy. Widziałeś jak zgnietli ekipę niemiecką? Jakby ich wysłać do Afganistanu albo Iraku, w miesiąc zrobiliby tam porządek.
Za doskonałe wyszkolenie tej armii odpowiadają nasze fluorescencje (z nielicznymi wyjątkami), które tylko słowami potrafią wskazać cel, wroga a często i sposób jego likwidacji. Tego wątku się nie porusza z uwagi na zachowanie tajemnicy tej armii. Musi być – i jest – gotowa w każdej chwili do ataku lub obrony.
Zaświadczenie, hmmmm, nie zdążysz go wyjąć, a jeśli nawet, nikt nie będzie zainteresowany czytać, a jeżeli nawet – nikt nie uwierzy…
Na Twoim miejscu unikałbym ciasnych umysłów i uliczek.
Znakomity tekst.
Andrzej Markusz
Ojciec Dyrektor idzie twardo w zaparte z obroną Glempa i Wielgusa :-))! Słuchałem i wczoraj i dziś „Rozmów Niedokończonych (a przeselekcjonowanych)” – „trynd” wypowiedzi dopuszczanych na antenę nie pozostawia co do tego wątpliwości.
Na razie jednak, jako wytrawny dyplomata najwyraźniej nie chce palić za sobą mostów i nie porusza roli Kaczyńskich w odwielguszaniu Kościoła, tylko tradycyjnie: masoni, agenci, dziennikarze – i ogólnie owi ONI…
Oczywiście fani Ojdyra, jako osobnicy w zasadzie pozbawieni możliwości wychodzenia poza utarte schematy sami domyśleć się tego w stanie nie są :-))
Ciekawe, co będzie dalej – czy wystąpi otwarcie przeciw kaczej władzy i zgłosi akces do Frontu Jedności Antykaczej jeżeli takowy powstanie??
Na miejscu Kaczyńskiego na wszelki wypadek już miałbym naszykowaną teczuszkę na Ojdyra…
Joj, zapomniałem się podpisać! To wyżej to moje…
A czy ktoś z Was, mądrale, został kiedyś spenetrowany walcem z dylatacjami?
Szkoda słów na ten artykuł. Autor nie ma pojęcia o czym pisze ale pisze… wh w końcu mamy wolnośc słowa.
Obawiam się, ze akurat do analiz językowych dostojników to nawet mam tytuł 😉
Ale z Pana „kadzidło” panie Łysakowski. Dają choć potem buzi?
Sprawdza się stare przysłowie: „Najgłośniej dudnią puste garnki”
Grafolodzy: podpis abp. Wielgusa w materiałach SB został sfałszowany
Słynny podpis „Grey” z materiałów SB, który miał sporządzić abp Stanisław Wielgus, został sfałszowany – wynika z ekspertyzy grafologicznej sporządzonej w jednym z zachodnich laboratoriów kryminalistycznych na zlecenie Centrum Ekspertyz Prawnych Zrzeszenia Prawników Polskich.
komentarz
Grafolodzy: podpis abp. Wielgusa w materiałach SB został sfałszowany
Słynny podpis „Grey” z materiałów SB, który miał sporządzić abp Stanisław Wielgus, został sfałszowany – wynika z ekspertyzy grafologicznej sporządzonej w jednym z zachodnich laboratoriów kryminalistycznych na zlecenie Centrum Ekspertyz Prawnych Zrzeszenia Prawników Polskich.
Grafolodzy: podpis abp. Wielgusa w materiałach SB został sfałszowany
Słynny podpis „Grey” z materiałów SB, który miał sporządzić abp Stanisław Wielgus, został sfałszowany – wynika z ekspertyzy grafologicznej sporządzonej w jednym z zachodnich laboratoriów kryminalistycznych na zlecenie Centrum Ekspertyz Prawnych Zrzeszenia Prawników Polskich.
więcej
piękne, jestem pod wrażeniem, że tak potrafisz się poświęcić DLA NAS. Bo przedrzeć się przez ten bełkot trudno, a jak widać- warto 🙂