Świat obiegła dziś wiadomość, że Andrzej Lepper potajemnie spotyka się z Donaldem Tuskiem. Za to samo kilka miesięcy temu ze stanowiska premiera poleciał Marcinkiewicz. Oczywiście Lepper ze stanowiska ministra rolnictwa nie poleci, bo jest koalicjantem. Niemniej fakt, że z Tuskiem coś przeciw Kaczyńskim knuje, daje do myślenia.
Samoobrona w ostatnim czasie powoli a wytrwale buduje wizerunek najbardziej rozsądnej i kaczosceptycznej partii w koalicji. Gdy LPR wytrwale przelicytowuje PiS w absurdach, które chce wprowadzić do polskiego systemu prawnego (zakaz aborcji, nawet jeśli w łonie kobiety będzie niezdolny do samodzielnego życia czterogłowy mutant, a lekarze będą mieli pewność, że kobieta nie przeżyje porodu), Lepper wzywa do umiarkowania. Gdy Macierewicz lży byłych ministrów spraw zagranicznych, Lepper jako jedyny z koalicji domaga się jego odejścia. Gdy Giertych i Wierzejski wycierają sobie gęby Kuroniem, Lepper broni pamięci dawnego opozycjonisty. Gdy w komisji bankowej Zawisza linczuje Balcerowicza, deputaci Leppera wraz z opozycją przegłosowują śledztwo w sprawie PiS-owskich przekrętów w SKOK-ach. Ba, nawet w kwestii pazerności na stanowiska wypada Lepper ostatnio dość blado przy hurtowo przejmujących ZUS-y i urzędy Kaczyńskich.
Nie wszyscy zauważyli tę zmianę wizerunku, dzięki której Samoobrona w zestawieniu z PiS-em i LPR-em funkcjonuje dziś tak jak Unia Wolności w koalicji z AWS. Niemniej wydaje się, że władze PO (mimo deklaracji, w których przez wzgląd na swój elektorat i sceptycyzm coraz mniej liczącego się PSL-u wciąż udają wahanie) już zauważyły. Bezpośrednio po wyborach główną platformową zniewagą w stosunku do Kaczyńskich były oskarżenia o potajemne rozmowy z Lepperem. Dziś Platforma sama z Lepperem rozmawia i wszyscy przyjmują to zupełnie naturalnie. Sam Tusk redukuje sobie dysonans oczywiscie PiS-em: Współpraca PO z Samoobroną jest rzeczą mocno egzotyczną, ale kilka miesięcy temu nikt o zdrowych zmysłach nie powiedziałby, że ministrem edukacji będzie Roman Giertych, a wicepremierem Andrzej Lepper.
Dla Leppera takie rozmowy są na wagę złota. Jeśli chce rzeczywiście coś z Kaczyńskiego wycisnąć, groźba wyborów na wiosnę 2007 musi brzmieć prawdopodobnie. A nic nie uprawdopodabnia jej bardziej niż możliwość wolty Samoobrony w stronę PO. Zwłaszcza że już dziś potencjalna antykaczyńska koalicja (gdyby Lepper wypiął się na PiS i dogadał z Tuskiem, Pawlakiem i Olejniczakiem) miałaby w Sejmie 264 posłów, czyli więcej niż aktualna. Przy takiej przewadze przestałby się liczyć brak większości w Senacie (do odrzucenia senackiego weta wystarczy 230 posłów) i tylko weto prezydenta (którego odrzucenie wymaga 285 głosów) mogłoby być pewnym problemem. Ale wtedy wystarczyłoby rzucić jakiś ochłap Giertychowi…
Cuda Cuda ogłaszają…. 😉
btw. gdybym nie znał Leppera sprzed paru lat to …. zagłosowałbym na niego 😀
przepraszam. żartowałem.