Właśnie (zupełnym przypadkiem) natrafiłem na statystykę, która dość brutalnie pokazuje, dlaczego aktualne władze, stosunki gospodarcze czy system fiskalny to prawdopodobnie maksimum możliwości Polaków:

Jakkolwiek by na to patrzeć, żyjemy w kraju, w którym 98,8 proc. obywateli, postawione przed wyborem: darmowy Land Rover lub Ferrari z pełnym wyposażeniem ALBO drogi (ewentualnie kradziony) maluch lub trabant, do którego trzeba będzie oddzielnie dokupić koła, siedzenia i kierownicę, DECYDUJE SIĘ NA TO DRUGIE. Jeśli nie w pełnym realu, to przynajmniej w nie-do-końca-wirtualnej rzeczywistości systemów operacyjnych.

Trudno się dziwić, że Polacy, posługujący się na co dzień tak wyrafinowaną logiką ekonomiczną, równie ochoczo, co przy klawiaturach, dają ciała przy urnach wyborczych. I że potem złorzeczą kolejnym Wałęsom, Kwaśniewskim i Kaczyńskim równie mocno, co Billowi Gatesowi.

118 komentarzy

  1. nie wziąłeś pod uwagę, że Polak to jak upatrzy sobie to Ferrari albo malucha to i tak podpieprzy… niby ryzykuje, ale jeżeli blisko 100% ma kradziony OS, to nie ma co chyba zionąć sarkazmem do ludzi tylko szanowania praw czyiś do czegoś.

  2. Hmmm… chyba jednak mocno przerysowane te Twoje porównania. Nie wiem jak teraz wyglądają dystrybucje linuksa „idiotoodporne”, ale jeszcze nie tak dawno temu własnoręczne zainstalowanie linuksa nie musiało być tak łatwe. Nawet jeśli zgodzimy się, że możemy kupić komputer z preinstalowanym jakimś linuksem/windowsem, to jednak jakieś wiadomości trzeba mieć, żeby bezproblemowo się w OBU systemach poruszać (albo kogoś bardziej obeznanego) pod ręką. Podkreślić trzeba: W OBU systemach! Tyle że troszkę inny rodzaj wiedzy jest potrzebny.

  3. Szakalaka, nie do końca.
    Wszystkie instytucje, w których pracuję lub pracowałem, mają na pokładzie Windowsy. Jak znam życie, legalne. Abstrahując od ryzyka, jakim jest posiadanie na serwerach w firmie systemu, który co jakiś czas, zgodnie ze swą naturą, pada ofiarą wirusów, w grę wchodzą również koszty, i to zarówno samego oprogramowania, jak i systemów antywirusowych, niezbędnych, by SO w ogóle był w stanie łaczyć się z Internetem. Jeżeli te pieniądze wykłada prywatna instytucja, to jej sprawa, jeśli jednak robi to urząd lub państwowa uczelnia, zaczynam się zrzymać – to w końcu moje podatki.

    A co do 100 procent piractwa wśród użytkowników indywidualnych, nie byłbym aż takim optymistą. Kiedy kupowałem laptopa, interesujący mnie model był do nabycia tylko z windą na pokładzie. Chcąc nie chcąc stałem się zatem właścicielem legalnego produktu Microsoftu, z którego – jeśli odliczyć coraz rzadsze sesje Supermemo – właściwie nie korzystam. Nie jest to jakaś wyjątkowa sytuacja…

  4. Tuje, żeby pracować na Windowsie, również trzeba opanować – jak zauważyłeś – pewne podstawy. W przeciwieństwie do Ciebie, żadnego z tych systemów nie używam jako specjalista, niemniej rzec mogę tyle, że ich trudność początkowa była dla mnie – o ile pamiętam – porównywalna, tyle że ucząc sie Linuksa zapamiętywałem raczej, jaką komendę wpisać (co zresztą dziś należy do przeszłości – z komend używam właściwie już tylko startx i exit), a Windowsa – gdzie kliknąć.

    Tymczasem, żeby efektywnie posługiwać się np. programem do obróbki filmów, programem graficznym, czy nawet edytorem tekstu, potrzeba już wiedzy, która z samym systemem niewiele ma wspólnego, bo i w Windowsie, i w Linuksie te programy działają na wspólnych, identycznych dla użytkownika zasadach. Tu jednak pojawia sie pragmatyka – linuksowe są za darmo, a za windowsowe odpowiedniki trzeba słono płacić. I tyle.

  5. Maluch zamiast Ferrari? Po co przeciętnemu użytkownikowi samochód, do którego obsługi będzie potrzebował oddzielnego prawa jazdy? Trochę przesadzone to porównanie. Uwielbiam, gdy ktoś zapomina o wszystkich problemach związanych z Linuxem ( konfiguracja, sterowniki, ogółem budowa „user friendly” ) i narzeka na posiadaczy produktów Microsoftu.

  6. A ja jestem za Linuxem. Większość moich koleżanek na samo słowo „linux” wieje i zarzeka się, że nie. A jednak dwie się przerzuciły. Nie mają pojęcia co to konsola, nie instalują nic, ale radzą sobie ze zwykłym tzw.”babskim” użytkowaniem.
    A Kocyk-kobieta żałuje, że nie przeszłam na Linuxa wcześniej. Windows poza tym, że drogi oryginalny to nudny. Z Linuxem nie można się nudzić :))

  7. Święta wojna się tu zacznie. :> Liberalnie to trzeba by tylko walczyć o otwarte standardy wymiany informacji między platformami (pozdrowienia m. in. dla http://www.janosik.net/) i pozwolić ludziom używać, co lubią. Może Polaków stać na wymianę zamków w maluchu tylko o tym nie wiesz? ;>

    Osobiście to bym i tak głosował na ósmą pozycję z Twojej listy internautów Gemiusa, choć wszystkie od góry do dołu przeżyłem. Nawet instytucje Państwowe mogą korzystniejsze deale często zawierać z takim Sadem (dystrybutor Apple) niż np. z Dellem. Korzystniejsze na fakturze w dniu dostawy, a duuuużo korzystniejsze jeśli chodzi o wydajność pracy i bezawaryjność później.

    inny
  8. Trochę mnie dziwi takie spłaszczanie tematu. Nie lubię ewangelizacji w sprawie żadnego systemu, ale skoro Gospodarz tak dotkliwie potraktował Windows, to jednak pozwolę sobie na komentarz.

    Z Linuksem jest jak z rzucaniem palenia: to bardzo latwe, robilem to juz wiele razy. Pierwszy raz instalowalem RedHata 2, jesli dobrze pamietam, sporo lat temu to bylo. Nie widzialem nic specjalnie trudnego w instalacji, na co bardziej ezoteryczne pytania można było wybrać domyślną odpowiedź. Problemy zaczynaja sie dopiero potem. Zeby Linuks zaczął gadac z kartą dźwiękowa (miałem wtedy jakiegoś najpopularniejszego na rynku SooundBlastera), trzeba bylo przekompilowac jądro. Od tamtej pory kpiny Linuksiarzy na temat konieczności restartowania Windows uważam za niezmiernie pocieszne. Z jednej strony restart, z drugiej przebudowanie jądra, wykonywane przez użytkownika, który nie ma pojęcia, co robi, bo nie jest programistą albo nie zna C.

    Linuks od tamtej pory bardzo się zmienił. Ubuntu czy Knoppix startuje sobie z CD i wykrywa wszystkie urzedzenia rownie dobrze jak XP, siec dziala z biegu. Instalacja jest więc juz naprawde prosta. Ale – dla mnie – nadal problemy zaczynaja sie PO instalacji.

    Windows jest, mówiąc oględnie, średniej jakości systemem operacyjnym. Za to pod Windows powstało mnóstwo rewelacyjnych programow. Pokażcie mi, proszę, czytnik news pod Linuksa równie dobry jak Forte Agent. Pokażcie mi program do poczty równie wygodny, szybki, stabilny i elastyczny jak The Bat. Pokażcie mi menedżera plików równie zaawansowanego jak Total Commander. Pokażci mi edytor tekstu równie wygodny i szybki jak TextPad, EditPad Pro albo UltraEdit. Albo porównywacz plików równie doskonały co Araxis Merge albo Beyond Compare. Mogę taj wymieniać bez końca. Programy Linuksowe są przede wszystkim niewygodne w obsłudze, bo nikt nie zwraca uwagi na łatwość użytkowania i funkcjonalność (to nie to samo co bogactwo funkcji!). Ja wiem, że wszystkie te programy mają swoje linuksowe odpowiedniki – tylko że owe odpowiedniki są po prostu gorsze, powolniejsze, nie tak eleganckie, nie tak funkcjonalne i nie tak przyjazne dla użytkownika. A z tego, co widziałem w Knoppixie, aplikacje graficzne bywają pokracznie brzydkie. Gospodarz uogólnia, to i ja mogę.

    Firefox jest odstępstwem od tej reguły, ale to dzięki windowsiarzom, któzy domagają się, żeby działał tak jak inne WYGODNE windowsowe aplikacje. Pierwsze wersje Mozilli nie miały nawet menu kontekstowego wytnij/kopiuj/wklej w polach edycyjnych, bo i po co. Z mojej przygody z Red Hatem pamiętam okno dialogowe preferencji Netscape’a, ktore w rozdzielczosci 800×600 otwieralo sie tak, ze przyciski OK i Cancel byly ponizej dolnwj krawedzi ekranu, niedostepne i niewidoczne. To jest błąd, który nie przeszedłby testow jakości nie tylko w MS, ale nawet w jednoosobowej firemce żyjącej z shareware.

    Koniec elukubracji 🙂

  9. Jako użytkownik Linuxa od 1995 roku, programista i przez pewien czas współtwórca jednej z dystrybucji Linuxa (PLD) dziś używam Windows. Powód jest bardzo prosty i pragmatyczny: kiedyś miałem czas na pieprzenie się z Linuxem, dziś nie mam 🙂

    Postęp jaki zrobił ten system jest ogromny i wiele rzeczy działa automatycznie, jednak równie wiele nie działa i zachowana została jedna z odwiecznych wad Linuxa – burdel w systemie i niekompletne manuale.

    To co się wyprawia w kernelu Linuxa (10 linii rozwojowych włącznie z różnymi „ac”, „dm” itd) oraz brak innowacji w zakresie bezpieczeństwa (PaX AFAIK po dziś dzień nie trafił do głównego kernela, pomimo że patch jest dostępny od 1998 roku a Winda ma DEP już od SP2) zniechęciły mnie do stosowania go na serwerach, gdzie używam FreeBSD lub OpenBSD, które działają deterministycznie i mają kompletne manuale.

    Żonie na laptopie zainstalowałem najlepszego Linuxa jakiego udało mi się znaleźć na rynku czyli OpenSuSE i działa to o tyle, że można uruchomić przeglądarkę i coś tam połazić. W końcu działają normalnie polskie znaki i język w prawie wszystkich aplikacjach (sukces na miarę XXI wieku).

    Ale już np. filmy muszę puszczać z command-line za pomocą mplayera, bo wspaniała linuxowa innowacyjność kazała jego twórcom wsadzić do systemu dwa demony do obsługi dźwięku i masę innych pierdół działających na takim poziomie abstrakcji i tak niespójnych, że sam czort się w tym nie połapie.

    Owszem, mógłbym spędzić weekend ze strace i ponaprawiać ale nie mam na to czasu ani ochoty. Parę lat temu dokładnie z tego samego powodu przestałem jeździć Gazem 69 i samemu go naprawiać. Gdybym wybierał system do firmy to zdecydowanie kupiłbym Windę, tyle że serwerową a ludzi dla oszczędności posadziłbym po RDP przy terminalach graficznych zrobionych na Linuxie albo BSD.

  10. => Marek: co Ty opowiadasz, że nie ma takich programów?!?! Nie ma menedżerów plików, edytorów czy programów pocztowych – jest li tylko Firefoks??!
    Zapewniam Cię, że jako lamer do kwadratu korzystam z Linuksa – wyłącznie z Linuksa – zarówno w pracy jak i w domu; jestem przeciętnym biurowym użytkownikiem (poczta, tekst, www, usenet, film, itd.) i nie widzę poważniejszych trudności.
    Co do przekompilowania źródła – wybacz, nic o tym nie wiem. Po prostu jestem lamerem i korzystam z systemu dla lamerów.

    => Kravietz: na staruśkim, przeszło 4-letnim laptopie mam inną dystrybucję, parę urządzeń nie działa – wina płyty głównej, to cudaczny Fujitsu – ale akurat z filmami nie mam problemów.
    Więc to naprawdę nie jest miernik.

    Co do serwerów – nie wypowiadam się – ale wiadomo, że sporo ludzi stawia na tym serwery z powodzeniem.

  11. Sołtys, z Linuksa korzystam po prostu, robiąc tam wszystko. Podział technologicznie/społecznie jest jakiś sztuczny, jako że Pingwin nie służy mi jako podbudowa ideologiczna. Ot, uważam, że daje o niebo większe możliwości niż winda. Wystarczy, że porównam sobie Painta na windzie w pracy i GIMPa (któremu zawdzięczam Galerię) w domu, by mieć najlepsze podsumowanie różnic.

  12. Cypherq, są Linuksy, które instalują się automatycznie, po włożeniu płytki, znacznie prościej i krócej niż przeciętny Windows. Ja co prawda mam nieco bardziej skomplikowanego PLD, ale nie narzekam. W Linuksie nawet jeśli coś w pierwszej chwili wymaga doczytania, zwykle robi się znacznie szybciej niż w Windowsie, zatem czasowo i tak człowiek wyjdzie na plus.

  13. Kravietz, a widziałeś już rozwijany na warszawskim MiM-ie PLD? Moi znajomi informatycy nie mają doń zastrzeżeń, skądinąd zaś wiem, że trzyma na nim serwery Wydział Matematyki, Informatyki i Mechaniki UW. Wnoszę przeto, iż bezpieczny…

  14. Marek,

    Czytnik newsów: choćby Knode ze stajni KDE;
    Program do poczty: Kmail (choć ja sam nie miałem zaztrzeżeń i do starego pine’a);
    Menedżer plików: Crusader – ma wszystko, co Totakl Commander i jeszcze parę innych rzeczy;
    Edytor: KWrite (choć sam korzystam raczej z Open Office);
    A co do aplikacji graficznych, nie widziałem Knppixa, ale mój GIMP nie różni się wyglądem od przeciętnego programu graficznego pod Windowsa.

    A co do reszty, nie zapominaj, że bajery, które pod Windowsem pojawiają się nieśmiało w lepszych wersjach Visty, typu przezroczystość okienek, są w Linuksie normą od ponad roku…

  15. Olgierd: oczywiście, że są programy do wszystkiego, tyle że nie są równie przyjemne w użytkowaniu, równie miłe dla oka i/albo nie oferują tylu funkcji. Choćby edytory tekstu: z jednej strony vim i emacs dla guru-Linuksiarzy, a dla „normalnego” użytkownika co, pico czy edytor Midnight Commandera? 🙂 Naprawdę nie widziałem pracującego w środowisku graficznym Lnuks Linuksa edytora, który odpowiadałby funkcjonalnością TextPadowi spod Windows. Chętnie zapoznam się z kontrprzykładami.

  16. „A designer knows he has achieved perfection not when there is nothing left to add, but when there is nothing left to take away.”

    Przeciętny użytkownik nie chce być stawiany przed obszernym polem wyboru (może z tych samych powodów, które Fromm wskazywał dla społeczeństwa). Jeśli moja matka reaguje stwierdzeniem „to wszystko skomplikowane” na próbę wyjaśnienia co to znaczy przyciśnięcie prawego przycisku myszy po najechaniu na ikonę na pulpicie, to ze szczerym rozbawieniem czyta mi się o maluchu i ferrari 😉

    http://www.phdcomics.com/comics/archive.php?comicid=13
    http://www.phdcomics.com/comics/archive.php?comicid=14
    http://www.phdcomics.com/comics/archive.php?comicid=15

    Za cholerę nie mogę pojąć jak komuś kalkuluje się przyciskanie controla zamiast prawego przycisku ;]

    Miko
  17. Miko – Apple wyjasnilo to jakis czas temu – to troska o wlasciwa postawe przy pracy – naciskajac ctr – nie garbisz sie 🙂 czesciowo to prawda, czesciowo sratatata jak to u Appla.
    Zasadniczo Mighty Mouse – ta podstawowa ostatnia ma 3 przyciski – przy czym boczne nie sa naciskane a sciskane co jest dosc ciekawe.

    Lysakowski – na ile sie zmienil MacOS — ma troche bajerow, troche ladniejszy, troche sie cos wywali czasami (ale to glownie wina aplikacji), ladny pulpicik – troche zabawowego softu z gatunku iProgram (zabawki raczej niz cos powaznego).
    Czy MacOS jest Ferrari? Nie powiedzialbym 🙂 choc uzywam i na windowsie siadam czasami i z musu, to twierdze, ze nie ma idealnych rozwiazan.

    Mac to nei tylko soft ale i reszta i to daje pewna otoczke – stad mowi sie o tym, ze to cos wiecej niz Soft i Blacha 🙂

  18. Generalnie temat rzeka. Tak rozne systemy, ze nie znajdzie sie srodka. Wiele razy podchodzilem do Linuxa (od tylca – Slack, od przodu – Mandriva, od boku bardziej z przodu – OpenSuse, partyzantka – Ubuntu LiveCD) zawsze pozostawalo mi wrazenie, ze trace czas bo w windzie juz bym mial „coś tam” a tu szukam juz 1 godzinę rozwiązania, w windzie mam error to wpisuje jego treść w google i milion forumów, na których tysiące ludzi ma tak samo. I może i to źle, że wogole ten error padl mi na twarz, ze az mnie wykrzywilo jak w Ringu, ale przynajmniej rozwiazuje blad w 5 minut.

    Teraz idąc tropem błędu, to może odniosę się też do społeczności userów linuxa w PL i probach uzyskania od nich pomocy, otóż zawiodłem się na nich nie raz. Sarkazm, wyszydzenie, zamiast prostej pomocy. To nie pomaga w zwiększaniu popularnosci tego OS, a on sam sie popularny nie stanie, tylko dzieki ludziom.

    Nie mam absolutnie nic do Linuxa. Tyle samo razy ile się zawodzę na jego działaniu, to mysle o ponownej nstalacji i szukaniu rozwiązania. Obecnie cisne na microsoftowym pomiocie wujka billa czyli viscie. Kupilem os bo wiele lat bylem prostym zlodziejaszkiem czyjegos talentu i umiejetnosci. Jestem z niego zadowolony jak z kazdeo innego, ale z ta roznica ze z ogromna nadzieja patrze na rozwoj projektu Metisse – to może argument, który przechyli u mnie szale zwycięstwa na korzyść Linuxa.
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

  19. Hmn… Ja wiem, że są takie Linuxy, zresztą sam w domu mam kilkanaście darmowych dystrybucji Ubuntu. Tylko instalacja to jedno, a użytkowanie i rozwiązywanie kolejnych problemów związanych z Linuxem czasami robi się już nudne. Rozdałem wśród znajomych tę przyjazną dystrybucję – Ubuntu – i już za kilka dni przeżywałem na Jabberze prawdziwe oblężenie związane z problemami, które pojawiły się u nich na drodze użytkowania Ubuntu. Daleko im jeszcze do prawdziwego „user-friendly” i tak jak powiedział Kravietz, prawdziwych manuali, które wytłumaczą użytkownikowi „z ulicy” działanie niektórych komponentów tego systemu, po prostu nie ma.

  20. Coz za absurdalna dyskusja… Zagladam czasami na te strone by podejrzec mizerie argumentow naszej ukochanej mlodziezy z „intelektualnymi” pretensjami. Dzis nie moglem trafic lepiej. Moderator proponuje dyskusje na temat poszanowania praw intelektualnych w Polsce.. ale robi to w sposob jakby sam nie byl przekonany czy mowi o prawie czy o powabie produktu chronionego przez prawo. Rezultat nie daje na siebie dlugo czekac. On i czytelnicy najwyrazniej nie maja ani zielonego pojecia o prawie ani ochoty do otwartego pochylenia sie nad jego zawilosciami. Ulegaja za to, jak to od pokolen w Polsce bywalo, czarowi „czterech kolek” …czarowi legendarnego Trabanta.. I oto forum „poswiecone” problemom par exellence politycznym, beztrosko zapomina o swojej racji bycia, by oddac sie z radoscia namietnej klotni o wyzszosc bezplatnego Ferrari nad kupionym badz kradzionym Trabantem.
    Towarzysze, czy to prawda, ze w Moskwie na Placu Czerwonym rozdaja za darmo Moskwicze?? Konieczno, prawda, tylko nie w Moskwie, a w Leningradzie, nie na Placu Czerwonym tylko na Newskim Prospekcie i nie rozdaja ale kradna… Pytania do Radia Erewan i jego odpowiedzi pozostaja nadal swietna ilustracja to stanu umyslowego Polski… for apparently, the more it changes the more it stays the same…

    Moniek
  21. jak widac badania sa prowadzone przez firme Geminus SA… u mnie polaczenie linux+firefox+adblock_plus sprawia ze polaczenia do geminus sa blokowane, co nie pokazuje mnie (i zapewne wielu innych takich uzytkownikow) w tych i podobnych statystykach…

    d
  22. Moniek, spokojnie
    Autor chyba jednak nie proponuje „dyskusji na temat poszanowania praw intelektualnych w Polsce” ale dziwi się, że mając do dyspozycji darmowego Linuksa ludzie wybierają płatnego (kradzionego?) Windowsa. A powyższa dyskusja jest, jeśli się nie mylę, raczej o nietrafności twierdzenia Linux=Ferrari.

    Elpooho
  23. To może przy okazji moje dziwne doświadczenie z Linuksem 🙂

    Pierwszy raz próbowałem kilka lat temu z którymś Red Hatem i Mandrakiem, drugi raz jakiś miesiąc temu z Ubuntu, Knoppiksem i Mandrivą. Efekt drugiej próby był nader ciekawy. Po pierwsze, o ile miałem monitor podłączony przez D-Sub, nie mogłem zmienić rozdzielczości ekranu na większą niż 640×480. Nie wiem dlaczego, po przełączeniu na DVI wszystko wróciło do normy. Po drugie Ubuntu nie potrafił domyślnie otworzyć archiwów rtm. Na Linuksie zbytnio się nie znam, ale myślałem, że dla tego systemu ten format to odpowiednik rara czy zipa?

    Po trzecie, najciekawsze, koszmarnie działał mi internet (ADSL + router LAN). Część stron ładowała się szybko, większości jednak w ogóle nie mogłem wyświetlić. Co ciekawe np. systemowy update działał bez problemów. Ale już np. onet.pl (niezależnie czy adres był „zwykły” czy http://213.180.130.200) – ni czorta. Próbowałem znaleźć rozwiązanie w manualach – pusty śmiech. Na stronie Ubuntu – nic. Google – zero. Fora – usłyszałem, że podobno powinienem wstawić dnsa w resolv.conf. Bardzo możliwe, tyle tylko, że wtedy już z ulgą wróciłem do XP (oryginalnego 🙂 a z Linuksem chwilę zaczekam. No bo jak to jest – głupia konsola (Xbox 360) że o XP nie wspomnę potrafią same porządnie połączyć się z netem a Linux nie?

    Elpooho
  24. Marek, a czy widziałeś kiedyś choćby Kwrite (Kate), i działające z nimi Quanta, Kile, KDevelop? Jeśli nie, to odśwież informacje – dinozaury już dawno po Ziemi nie biegają (choć w przypadku wspomnianych przez ciebie edytorów to niedoładna metafora – MOŻESZ ich ciągle uzywać, ale NIE MUSISZ).
    W ogóle mam wrażenie, że większość z piszących tu krytycznie o linuksie, pisze o jakichś przedpotopowych dystrybucjach z czasów, gdy na większości komputerów w Polsce straszył Windows 98. Dość powiedzieć, że choćby jeśli chodzi o grafikę, większość windowsowych bajerów pojawia się średnio rok wcześniej w jakiejś dystrybucji Linuksa. Oczywiście, trzeba to sobie wszystko gdzieś znaleźć i ustawić, niemniej – jeśli się tego nie chce / nie umie – łatwiej zrzucić winę na „trudny” system.

  25. Nie zdając sobie z tego sprawy, zachowałeś się dokładnie jak typowy zaperzony „polaczek”, krytykujący najlepiej całą resztę świata za to, że korzysta z odpowiadającej im (posługując się twoją metaforyką) cztero-letniej Toyoty, której pełnych możliwości i tak nie wykorzystają. Całkowicie ignorują przy tym możliwość wybrania się na pobliskie złomowisko i poskładania sobie samemu z dostępnych za darmo części bolidu formuły 1, co jest przecież karygodnym błędem, prawda?

    Aaben
  26. Jeszcze jedna uwaga: generalnie linuksowcy w Polsce to i mniejszość, i że użytkownicy wind wszelakich, zapewne odczuwając dysonans powodowany faktem, że przepłacają lub dostają gorszy produkt (o czym jasno może się przekonać postronny obserwator, stwierdzając, że duża część tego, za co Microsoftowi, Adobe’owi i innym trzeba słono płacić – Office, aplikacje photoshopopodobne, programy do obróbki dźwięku i filmów etc. – tu jest domyślnym wyposażeniem systemu), zmuszeni są ten dysonans sobie redukować, atakując Linuksa absurdalnymi argumentami typu „Nie umiałem tam ustawić ostrości.” lub „Nie dałem rady połączyć się z Internetem.”

  27. [Aaben] – pracuję w amerykańskiej firmie, którą stać nie tylko na bolid „formuły 1”, ale nawet na zbudowanie toru wyścigowego dla takich „samochodów”. Jak myślisz, firma ta jako serce swojego kompleksu obliczeniowego wykorzystuje majkrosoftowe „systemy serwerowe” reklamowne w śmiesznych majkrosofcianych „studiach przypadków”? A moze jakieś majkrosoftowe wypasione systemy do obliczeń równoległych i przerabiania danych? Nie, oczywiście że nie. No to widać rządzą w niej jak to byłeś łaskaw określić „polaczki” – bo serce firmy chodzi na linuksach. A koncówki? A to już zależy – najwięcej jest XP, to prawda A zdajesz sobie sprawę ile płaci sie administratorom za umożliwianie większości pozostałych użytkowników BEZPIECZNEJ i WYGODNEJ pracy na tych końcówkach z XP? Zdziwiłbyś się.

    Śmiem twierdzić, że zapłacenie za instalację linuksa i krótki kurs podstawowych zasad użytkowania linuksa (nie wspominając o tonach softu za free na GPL i innych licencjach) jest i tak dużo mniejszy niż zapłacenie za XP i naukę (często na własnych błędach!) podstaw bezpiecznego użytkowania XP.

    To nie ideologia. To ekonomia.

  28. Panie Tomaszu !

    System operacyjny dobiera się do zastosowań – problem jest tylko wtedy gdy ktoś wybiera system nie będąc świadomy do czego będzie go używał. Problemem nie jest również to, że ktoś uzywa Windowsa, Linuksa, MAC OS czy czekogolwiek innego – problemem jest, że większośc ludzi nawet nie wie co to jest system operacyjny, a komputer traktuje jak pralkę i lodówkę, oczekując od skomplikowanej maszyny, że za naciśnięciem jednego przycisku wykona to co sobie wymyślili. Tacy ludzie również wybierają naszych możnowładców, którzy uważają, że wystarczy powiedzieć PiS i będzie prawie i sprawiedliwie.

    Znam wiele systemów operacyjnych i kazdy ma swoje wady i zalety, aktualnie używam od ponad roku XP64 (który z XP ma od strony systemu operacyjnego tak naprawdę już niedużo wspólnego, natomiast ma podobne GUI) i nie mogę się do tego systemu specjalnie doczepić, jest stabilny, wydajny w multitaskingu i zapewnia mi wszystkie funkcjonalności których potrzebuję od systemu, poza tym nie mam problemu ze znalezieniem aplikacji użytkowych dla tej platformy.

    Jeżeli chce się Pan wyżyć za błędy w oprogramowaniu to proszę się wyżyć na prawdziwym winowajcy, czyli specach od marketingu, bo to właśnie przez nich oprogramowanie jest pisane „na czas”, bez dogłębnego testowania i optymalizacji, żeby tylko wyprzedzić konkurencję.
    MARKETING CZYLI SZTUKA SKUTECZNEGO WCISKANIA KITU KLIENTOWI 🙂

    Na drugi raz proszę o mniej demagogii w tematach technicznych, chyba że chodziło Panu o prowokację dziennikarską…

    CS
  29. Powiem krótko:

    Ubuntu rulezzzz! 🙂

    Pracuję na uczelni wyższej, która ma kilak tysięcy komputerów z zainstalowanym windowsem i ms officem. Duż moich wiekowych kolegów z pracy ma problemy z wykorzystaniem 10% oferowanych możliwości przez tą konfigurację. Więc może byłoby lepiej, jeśli wszędzie był linux open office – przynajmniej taniej by było. Kanclerz by tak nie złorzeczył na brak kasy 🙂

  30. najśmieszniejsze, że ja jestem w trakcie myślenia o przerzuceniu się na Linux ALE po przeczytaniu postu + dyskusji moment, kiedy się przerzucę (a prędzej czy później się przerzucę na pewno) oddalił się o jakieś 2 miesiące. i żeby jeszcze śmieszniej było, raczej za sprawą retoryki linuksowców, a nie windziarzy.

  31. Uzywam ubuntu, xp i visty. Kupione windows, nie kradzione. W pracy siedzialem przy ubuntu ktory przy okazji jest serwerem samba. Odkad mam laptopa, teraz z vista juz mi sie nie chce siedziec na ubuntu. Po prostu windows jest wygodniejsze, office o wiele lepiej radzi sobie z dokumentami z komendy wojewodzkiej. Nie sa jakies skomplikowane, ale po prostu wywala sie na nich. I jakos od czasu win2k nie mialem nigdy wirusa czy trojana (oprocz kolekcji trojanow do puszczania w pracowni komputerowej 😉 ).
    I nie chce mi sie kopac jak glupek przez net jak OS nagle stwierdzi ze nie chce mu sie wyswietlac X-ow z gnomami. Jak ubuntu bdzie tak odporne na awarie jak xp ;-p to wtedy ok. Jak dla mnie to jest caly czas nieskonczona beta.

    btd
  32. tuje -> wiesz, jak widać z tej dyskusji, system to sprawa kulturowa, a więc ideologiczna. takimi tekstami bynajmniej zwolenników linuksowi nie zyskasz.

    a merytoryka też tu odgrywa rolę. w końcu, jak zainstaluję sobie linuksa, będę miał z czymś problem i uderzę na jakieś forum po radę, to nie chcę usłyszeć – ty debilu, się naucz zamiast narzekać.

  33. Mnie z tego całego „forum”, które tu urządziliście nasuwają się 3 myśli:
    1. Gemiusowe (również dowolne inne) badania nie są miarodajne. Większość użytkowników Linuksa ma (sorry) większą „świadomość komputerową”, co powoduje, że nie lubią być szpiegowani i blokują skrypty statystyk. W rzeczywistości Linuksowców jest więcej.
    2. Winę tego, że w Linuksie nie działa właściwie sprzęt ponoszą jego producenci, którzy nie chcą robić sterowników (są przekupieni przez Microsoft?)
    3. To dobrze, że użytkownicy skupiają się wokół 1-2 dystrybucji (Ubuntu, Suse, …) Zwiększa się dzięki temu społeczność „pomocowa” skupiona wokół forów dyskusyjnych danej dystrybucji. Dystrybucja, której używa więcej ludzi ma większe szanse „przebicia”.

  34. [Lysakowski] Jasne, jeśli ktoś się czepia, że internet nie działa „bo nie i już”, rozdzielczości ekranu nie można zmienić „bo nie i już” a ratunkiem ma być ręczna edycja skryptów konfiguracyjnych a nie skorzystanie z kreatora, to jest to „redukcja dysonansu powodowanego faktem, że przepłaca lub dostaje gorszy produkt. Oczywiście.

    Elpooho
  35. @btd
    Używając ubuntu nie powinieneś narzekać na niestabilność. To w końcu dystrybucja linuxa która docelowo ma jak najbardziej przypominać windowsy i macki.

    zieutek
  36. Widocznie 'spolecznosc’ nie potrafi przekonac ze sie bedzie im oplacalo zrobic dla linuxa.

    Aha, po co mi zagraniczne programy ksiegowe? W Polsce sa polskie przepisy i reguly.

    Tak, ubuntu nie bylo tak stabilne jak windows xp. Sprzet mam ok.

    btd
  37. @Zieutek – manuale, jasne. Nie które początkującemu użytkownikowi i tak nic nie dają. Po za tym manuali jest mnóstwo, są nie ustandaryzowane, kilka manuali rozwiązuje ten sam problem na różne sposoby, jeden jest już nieaktualny itd. Skąd początkujący user ma wiedzieć, że akurat TEN jest dobry?

  38. nie jest tak zle – widze ze pomalu pniemy sie do gory. pomalu, ale lepiej tak niz stac w miejscu.

    co do programow od ksiegowania – firma lefthand rozwija odpowiednie oprogramowanie dla linuksa.

    poczatkujacy user powinien najlepiej zwrocic sie o pomoc na
    – wiki dystrybucji
    – forum w danym jezyku
    – forum ogolne

    a dopiero potem dlubac po manualach. bo te ostatnie sa najmniej przystepne :]

  39. @Zieutek

    Owszem, słyszałem o manualach, nawet z nich korzystałem. Jednak w sytuacji, kiedy wszystkie ustawienia wydają się prawidłowe a coś nie działa, są one niestety bezużyteczne. A może jest dla Linuksa coś takiego jak Knowledge Base? Jeśli pod Win coś powinno działać a nie działa, zwykle można znaleźć tam rozwiązanie (ostatnio np. przydała się kiedy miałem problemy z działaniem MS Update po instalacji bety Nortona 360 i uszkodzeniu przez nią jakimś cudem usługi transferu w tle).

    Poza tym ok, ja sobie z manualem poradzę. Co jednak zrobi początkujący użytkownik z nawet kilkunastoma stronami opisu pojedynczego polecenia?

    Elpooho
  40. Żeby nie było, że jestem „przeciw Linuksowi”. Nic z tych rzeczy. To doskonale, że istnieje darmowy system, w którym od razu po instalacji można znaleźć komplet narzędzi potrzebnych przeciętnemu użytkownikowi. Zapewne u większości użytkowników nowe dystrybucje bezproblemowo instalują się i tak samo działają. Kiedy jednak coś działa nie tak jak powinno, użytkownicy nie znający Linuksa od podszewki mają problemy, wydaje mi się że większe niż użytkownicy Windows. I to zarówno przez brak choćby takiego wsparcia (w postaci ogromnej bazy odpowiedzi na pytania) jakiego udziela MS jak też i niedoróbek samego systemu (powyżej napisałem, że nie mogłem zmienić rozdzielczości obrazu – problem może i śmieszny, ale co zrobić, kiedy z tego powodu przyciski OK i Anuluj w konfiguratorach znikały z pola widzenia? Owszem, można Tabem na ślepo do nich przeskoczyć, ale dlaczego nie pomyślano choćby o przeskalowaniu okna?)

    Elpooho
  41. Tomaszu,

    Mile mnie zaskoczyles przyznaniem sie to uzywania proletariackiego oprogramowania.
    Imperialistom i stonce – Nie. ;-))

    „Moje Swiadectwo”: od 12 lat uzywam linuxa w pracy i w domu od programowania w C,
    do edycji HDV wlacznie. Ostatnio w domu mam ubuntu i zaskakuje mnie to, ze w tym
    ubuntu „wszystko mi dziala” od strzalu. Jak w windowsach. Tyle, ze w windowsach
    to „dzialanie” trwa przez pewiem krotki czas (wszystkim moim znajomym winda sie
    w po pewnym czasie „krzaczy”) a w linuxie przez czas nieograniczony.

    @Elpooho: braku wsparcia? Nie pamietam pytania nt. systemu linux na ktore nie
    znalazl bym odpowiedzi w „srodowisku”.

    pozdrawiam
    Marcin

    85413413
  42. ba, ale drogie [85413413 – Marcinie], toż nie ideologia u podstaw tego leży, tylko ekonomia.

    Kupować XP i Worda, żeby tekst napisać? Toż dowolny linuks i openoffice aż nadto starczą.

    Boję się tylko, że na openoffice co poniektórzy będą „krzywiej” patrzyli, boć przecie do maciere-raportu spisania posłużył.

  43. od paru dni działam na openoffice, bo mi ziomek przypadkiem usunął ładny kawałek ms offic’a – i niestety jest wolniejszy, stosunkowo często się zawiesza (szczególnie przy wklejaniu tekstu ze stron internetowych) i ma parę irytujących właściwości, jak wyłapywanie formatowania nie w tę stronę co potrzeba (tzn. mam tekst w linku, zmieniam link, chcę pisać dalej – ale formatowanie linkowe się przykleja do kursora i trzeba trochę zakombinować, żeby je odkleić). straty czasu są niezbyt duże, ale jednak bardzo irytujące.

    co nie znaczy, że nie popieram (chociaż głównie duchowo) openofisa. popieram szczerze. ale z przyczyn ideologicznych, a nie praktycznych czy ekonomicznych.

  44. [czescjacek]
    Zawiesza? Wklejaniu? Zakombinować?

    Polecam pole „Help” (na górze po lewej stronie) – nikt nie twierdzi, że używaniu dowolnego skomplikowanego programu jest bułeczką z masłem. A może Ty urodziłeś się z umiejętnością wydajnego korzystania z Worda? Większość ludzi się jednak tego uczyła.

    Czegoś tu nie rozumiem. Jak to „znajomy Ci usunął spory kawałek pakietu MS-Office”? To sięgnij po swoją płytkę instalacyjną i zainstaluj skasowane składniki. Bo przecież używałeś legalnej wersji oprogramowania? A może to Twój służbowy komputer? To nie możesz poprosić admina o reinstalację Office’a?

    Dopóki nie wyjaśnisz mi tej kwestii (legalny Office na dysku), dopóty Twoje argumenty o rzekomości kryteriów ekonomicznych będą li tylko pustymi frazesami.

    Cóż mój służbowy Office kosztował sporo i w pracy jest niezastąpiony, ale tylko dlatego, że mój pracodawca zakupił za kwotę, którą jest dla większości tu czytających powiedzmy, absurdalnie wysoka, a której wysokość jest z punktu widzenia biznesowego i tak opłacalna, oprogramowanie, które wymaga akurat obecności paru komponentów z pakietu Office.

    No ale ten soft nie służy pisaniu tekstów. Jak chcę przygotować szybko lekki tekst pod pdf, to zawsze wybieram Openoffice – bo generuje pliki mniejsze a dokumenty ładniejsze (tzn. mniejszym kosztem osiągam to, co w Wordzie też mógłbym osiągnąć, ale kosztem dodatkowych zabiegów).

    Takie życie. Ekonomia, nie ideologia.

  45. @ Tuje,

    Jest jeszcze aspekt otwartosci standardow. To jest bardziej ideologia i
    polityka niz ekonomia.
    Ciekawe jakby wyglala EULA Visty gdyby nie cisnienie ze strony linuxa. Ja stawiam
    na rozliczanie w takcie minutowym 😉

    Marcin

    Marcin Kostur
  46. no tak. tyle że na kompie z linuxem nie zainstalujesz sobie (albo swojemu dzieciakowi, albo żonie, czy babci) najnowszej gierki
    że o archicadzie, czy .NET’cie nie wspomne.
    nawet z głupim wordem jest tak że wiele osób boi się że napisany przeznich w open office’ie dokument może wygladać nieco inaczej czytany przez kogoś windowsowego.
    to po prostu zmusz większość posiadaczy linuxa do życia na 2 systemach

    spiesz
  47. OK [Marcin]. Fakt, ale dla mnie tak ujmowanana ideologia ma prosty wykładnik ekonomiczny – monopole są zawsze złe dla klienta szaraka – standardy zewnętrzne wobec dużych firm, które wymuszają na nich powściągliwość przed zmianami „uniekompatyblizującymi” są bardzo dobre, bo przeciętny Kowalski lub przeciętna Kowalska nie musi jednak kupować koniecznie nowych wersji co kwartał, bo „błędy załataliśmy, ale kompletnie zmienił się format dokumnetów – tak, że sorrry kliencie – płacz i płać”.

    Tyle że te standardy muszą być „dźwigane” przez państwo (w ogóle uważam, że jednym z podstawowych zadań państwa jest walka – doładnie tak – walka z monopolami, z którymi klient szarak szans nie ma).

    Dopóki Państwo (urzędy itp) twardo nie ustali, że standard dokumentów to jakiś standard otwarty to o realnym oddziaływaniu tychże na rzeczywistość chyba jednak ciężko mówić. Niestety.

  48. to komp służbowy, który trzymam i użytkuję w domu, więc płytkę muszę zabrać z biura – prędzej czy później to zrobię, w piątek zapomniałem, potem był weekend. jakbym był politykiem, to bym się domagał przeprosin za insynuacje, ale nie jestem, więc sobie daruję.

    no i demonstrujesz tę właśnie postawę, o której mówiłem przy linuksie – „masz problem – jesteś debilem”. nie mam fundamentalnych problemów z OO.o, tylko z drobnostkami, np. z tym, że jak kasuję tekst, to mi nie usuwa automatycznie ostatniej spacji przed kropką.

    wydaje mi się oczywiste, że ruch opensource jest przede wszystkim ideologiczny, a praktyczne korzyści są albo kwestią poboczną, albo musem, który trzeba było dodać, żeby się rozwijać. nie wiem po co sobie mydlić oczy, że tak nie jest.

  49. Do gierek kup [Spiesz] dzieciakowi jakąś konsolę. Ładowanie kasy w super-hiper maszynę do gier, z których użytkownik bardzo często szybko wyrośnie, a która starcza ze sporym naddatkiem na pisanie, oglądanie, drukowanie, czatowanie itp – dla mnie to takie sobie rozwiązanie.

    CADy i inne takie – toż napisałem – w firmie muszę używać XP i reszty (i bardzo to lubię, bo ja nie musze o niego dbać, robi to za mnie admin). W domu – zależy do czego. Faktem jest to, że „standard” .doc to niezła cholerna kłoda. Jak tworzysz dokument to jest ok, jak edytujesz czyjś, najczęściej formatowany ręcznie dokument (a nie stylami – z moich doswiadczeń wynika, że 95 na 100 użytkowników i użytkowniczek stylów po prostu nie używa – płacą jak za mercedesa, a zaprzęgają konia, ech…) – to racja, trzeba się czasami nagłówkować.

    Tyle, że często takie (źle zrobione) dokumenty potrafią się rozjeżdżać nawet i pod innym egzamplarzem office’a na innym kompie (a to sobie ktoś coś tam poustawia, a to drukarka w systemie z kosmosu zainstalowana, a to fontu jakiegoś nie ma itp, o innej wersji już nie wsopminając).

  50. Nie odróżniasz [czescjacku] insynuacji od wątpliwości. To błąd. Np. podobny do tego, który popełnili Wołkowi twórcy pisząc o „Wakacjach z Agentem”.

    Nigdzie nie napisałem, że jesteś debilem. Ja po prostu uczę się nowych programów czytając dokumenty Pomocy, „manuale” i „tutoriale” – nie wiem, to sprawdzam i wszystkim to radzę. Openoffice ma całkiem przywoity podręcznik. Jak się chce OO używać dłużej, to warto jedno popołudnie poświęcić na lektura jakiegoś wprowadzenia np. z ich portalu. Jedno popołudnie to nie tak dużo, chyba że ktoś zarabia tyle, że za jedno popołudnie kupi sbie nowiutkiego office’a i korepetytora lub korepetytorkę do wprowdzenia w „tajniki”.

    Teraz piszesz że to „drobnostki”, wcześniej narzekałeś na nie, jakby to były kłody wielkości „Bartka” – zdecydujesz się?

    Czyli z Twojego przypadku wynika, że w sytuacji awaryjnej, bez wcześniejszego przygotowania i zaznajomienia się z OO użyeś go i drobnostki (lub kłody – wedle różnych wersji) zirytowały Cię. Co w tym dziwnego?

    Ja tam nie wiem, ale jakoś z opensource korzystam dlatego, że to mi się opłaca. Może inni mają inaczej. Całkiem możliwe, chociaż mało takich spotkałem.

    Zwróć uwagę na subtelność: ja KORZYSTAM z OpenSource’owych programów, nie jestem ich TWÓRCĄ. Ni wiem, jakie motywy kierują twórcami – może nawet to element religijny nimi kierować, cokolwiek. Wyjaśniłem jakie motywy kierują mną.

  51. napisałem na początku, a przynajmniej o to mi chodziło, że to drobnostki, których jednak jest sporo i są irytujące.

    a mam wrażenie, że twórcy OO.o mogliby je bez większego trudu usunąć (ale się nie znam. może nie.)

    czytanie instrukcji nic nie pomoże, bo np. nie zmieni tego, że program przestaje działać na 3 sekundy, kiedy wykonuje autozapis – w wordzie mam ustawiony autozapis na 2 minuty i wcale mi to nie zwalnia pracy. właśnie dlatego poczułem się potraktowany jak debil – coś jak w dowcipie o musze w zupie produkowanej przez microsoft, kiedy to kelner dopytuje się klienta, czy je zupę właściwą łyżką. tylko ja mam raczej wrażenie, że tak traktuje szarych użytkowników społeczność opensource.

    OK, jeśli mówisz o sobie, to rzecz jasna się nie czepiam. ja kiedyś z przyczyn ideologicznych chciałem się przerzucić na OO.o, ale z przyczyn praktycznych nie byłem w stanie.

  52. > napisałem na początku, a przynajmniej o to mi chodziło, że to
    > drobnostki, których jednak jest sporo i są irytujące.

    > a mam wrażenie, że twórcy OO.o mogliby je bez większego trudu
    > usunąć (ale się nie znam. może nie.)

    napisz im o tym, zglos bug’a na ich bugzilli. moze na to nie wpadli? a moze najpierw poszukaj na wiki. wykaz sie inicjatywa zamiast siedziec i narzekac. tak wlasnie dziala otwarte oprogramowanie.

    „czytanie instrukcji nic nie pomoże, bo np. nie zmieni tego, że program przestaje działać na 3 sekundy, kiedy wykonuje autozapis – w wordzie mam ustawiony autozapis na 2 minuty i wcale mi to nie zwalnia pracy. ”
    szybki zapis w wordzie generuje beznadziejnie duze dokumenty.

    btw zobacz co sie dzieje gdy wylaczysz w wordzie ta opcje i sprobujesz normalnego zapisu (zaloze sie ze nikt nie probuje) ;-).

    poza tym moze to zalezec od formatu – plik .odt to spakowany do formatu zip zbior plikow w formacie XML. byc moze z powodu tej kompresji na chwile zwalnia.

  53. Czescjacek, sam nie przepadam za OO i z czescią Twoich uwag mogę się zgodzić – ale to nie przekreśla samej idei. Zwłaszcza, że dziś niemal kazda dystrybucja linuksa ma własne office, czasami znacznie bardziej wypasione.

    Zresztą o gustach się nie dyskutuje – dlatego rozumiem, że komuś MS Word po prostu moze sie bardziej podobać. Jeżeli kupuje go lub kradnie na własny koszt, serdecznie mi to zwisa. Gorzej, jeśli w ms wordy zaczynają się na mój – podatnika – koszt zaopatrywać uczelnie państwowe lub urzędy. Tu jestem nie ugięty – jeśli pani Krysi nie podoba się darmowe, równie funkcjonalne oprogramowanie, niech sobie komercyjne (wraz z antywirusami) instaluje na własny koszt.

  54. Spiesz, Open Office posiada opcję imprtu do pdfa. Poza tym śmiem zauważyć, że porównanie obu edytorów wypada dość ostro na niekorzyść MS Worda – ten bowiem nie otwiera plików OO, podczas gdy na tamtym doki chodzą.

    Z grami sie zgadzam, ale to już kwestia samych użytkowników – niezbyt się opłaca się pisac gry na system, który ma 1 procent udziału w rynku. Niemniej gdyby ludzie gremialnie poszli do głowy i zaczęli instlowac linuksy, gry nie kazałyby pewnie na siebie długo czekać.

    Coraz bliżej jednak czasy, kiedy bez linuksa może i sobie pograsz, ale już niczego nie wysłuchasz, ani nie obejrzysz (no, chyba że złamiesz zabezpieczenia – czyli prawo). Powoli ze swymi DRM-ami zmierza w tym kierunku Vista:

    http://byte.livenet.pl/?page_id=819&page=2

  55. Oj z tymi drm pojechales tak jak z tym wpisem. Poczytaj wiecej niz tylko troche histeryczny artykul (bardzo dobrze przetlumaczony przez Byta:-) ) Ogolnie – nie ma drm, nie ma odtwarzania hd dvd i blueray. Na to moze sobie pozwolic linux. I to ze drm stosowany w kontencie hd jest rozgryziony to nie ma nic do rzeczy.

    btd
  56. Linucha mialem jako i cierpliwosc do niego. Wrocilem do windy z trzech powodow:
    -znam ja. Znam jej system, uklad plikow, humorki, bledy… Jak padnie, to naprawiam.
    -na windowsie – co dziwi wielu – wszystko mi dziala szybciej. Szybciej sie wlacza, szybciej laduje filmy, szybciej grzebie w plikach.
    -jestem graczem, a gry kompowe na windowzy robia.

    Nie narzekam na Gatesa z prostej przyczyny – nic lepszego na moj leb nie skroja ;]

  57. [spiesz], o jakiego .NET Ci chodzi? W tej chwili w tle działa u mnie mała aplikacja .NET do zarządzania notatkami. A tak się składa, że używam linuksa, więc jeśli nie masz o czymś pojęcia – nie wypowiadaj się.

    Moim zdaniem cała ta dyskusja zeszła na tory kłótni ideologicznej, zamiast ekonomicznej. W urzędach, gdzie tysiące maszyn działają z dedykowanym oprogramowaniem, TYLKO do jednego celu stworzonym, w Polsce stawia się Windows XP pewnie w wersji Pro. Ale co zrobić, skoro minister Dorn (dziś już wicepremier), odpowiedzialny teraz za informatyzację kraju, tak lubi fotografować się z przedstawicielami Microsoftu? (to ciekawy aspekt polityczny, Pis przed wyborami miał na swoich stronach „szkółkę wolnego oprogramowania”, deklarował, że popiera otwarte standardy… ehhh).

    Wracając do tematu: nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy widzę tysiące szkół w Polsce, gdzie instalowany jest soft od MS ot tak, bez zastanowienia i bez alternatywy. Wszędzie, na stacjach roboczych, komputerach „klientach” nawet, jeśli mają zapewnić tylko dostęp do przeglądarki internetowej. Cóż, jesteśmy bogaci… Podobnie urzędy, gdzie pani urzędnik zainstalowała sobie Gadu-Gadu, a „administrator” czy „informatyk”, często źle opłacany, nie instaluje uaktualnień oprogramowania. Pomyślcie: tam są Wasze dane, a ich bezpieczeństwo jest marne…

    A instalacja Linuksa? Ośmielę się zaryzykować tezę, że instalacja Windows jest bardziej skomplikowana, niż wspomniane wyżej Ubuntu…

    Anonim
  58. „A instalacja Linuksa? Ośmielę się zaryzykować tezę, że instalacja Windows jest bardziej skomplikowana, niż wspomniane wyżej Ubuntu…”

    A innym wytykasz ze wypowiadaja sie na temat ktorego nie znaja. Co jest skomplikowane w instalcji jednej jak i drugiej?

    btd
  59. „”lysakowski Powiedział/a::
    luty 17th, 2007 @ 19:46
    Jeszcze jedna uwaga: generalnie linuksowcy w Polsce to i mniejszość, i że użytkownicy wind wszelakich, zapewne odczuwając dysonans powodowany faktem, że przepłacają lub dostają gorszy produkt (o czym jasno może się przekonać postronny obserwator, stwierdzając, że duża część tego, za co Microsoftowi, Adobe’owi i innym trzeba słono płacić – Office, aplikacje photoshopopodobne, programy do obróbki dźwięku i filmów etc. – tu jest domyślnym wyposażeniem systemu), zmuszeni są ten dysonans sobie redukować, atakując Linuksa absurdalnymi argumentami typu “Nie umiałem tam ustawić ostrości.” lub “Nie dałem rady połączyć się z Internetem.”””

    Wow, ktoś chyba się jednak nieco rozpędził. Mam wrażenie, że jak ktoś nie potrafi ustawić ostrości i walczy z rozmazanym obrazem to nie widzi problemu jako 'absurdalnego’. A może widzi, tyle że z innych powodów.

    Nie każdy musi być zainteresowany tym jak działa system operacyjny. Nie każdy ma na to czas/ochotę. Cały powyższy wywód jest oderwany od rzeczywistości. Użytkownicy szukają łatwych, nieskomplikowanych rozwiązań, tak samo jak wolą Wikipedię od encyklopedii papierowej. I mają do tego prawo.

    Nawet w przypadku jednostek publicznych/budżetowych wykorzystanie wolnego oprogramowanie nie musi być 'tańsze’. I to z wielu względów – chociażby z tytułu współpracy między systemami, programami, kwestii bezpieczeństwa (kto bierze na siebie odpowiedzialność w przypadku wady Linuxa, która spowodowała straty finansowe instytucji?). Zupełnie pominięty został w tej dyskusji argument innego:

    Święta wojna się tu zacznie. :> Liberalnie to trzeba by tylko walczyć o otwarte standardy wymiany informacji między platformami (pozdrowienia m. in. dla http://www.janosik.net/) i pozwolić ludziom używać, co lubią. Może Polaków stać na wymianę zamków w maluchu tylko o tym nie wiesz? ;>,

    a stanowi on sedno problemu – w ilu przypadkach zapisanie dokumentu napisanego przy użyciu OO czy innego programu tego typu w formacie DOC powoduje problemy? Jak fajne jest ciagłe przekonwertowywanie plikow?

    Kacper
  60. [Btd]: Czy ja kiedykolwiek napisałem, że mi sprawia to trudność? Z drugiej strony – gdyby dla każdego było to banalne, to z czego żyłyby serwisy komputerowe? Pozdrawiam serdecznie.

    Anonim
  61. Och jak ja kocham takich sarkastycznych linuksowców. No po prostu uwielbiam. 🙂

    Tomku – dla każdego systemu jest pewien zestaw zastosowań, w którym sprawdza się on wyśmienicie. I każdy normalny osobnik, mający jakieś pojęcie o pracy pod różnymi systemami, doskonale zdaje sobie sprawę, że nie dla każdego usera Windows jest najlepszym możliwym wyborem, nie każdy musi mieć od razu Office 2007 i Adobe CS2 Premium.

    Z drugiej zaś strony – nie dla każdego GIMP i OpenOffice będzie wystarczający. Wybacz, ale np. dla mnie, jako osoby zajmującej się składem odpowiednika Adobe Creative Suite dla Linuksa po prostu nie ma (a owszem – zdarza mi się kończyć rzeczy rozpoczęte w firmie wieczorami w domu). Color Management w pingwinie to jakiś komizm sytuacyjny i prawdę mówiąc nie istnieje. OpenOffice w porównaniu z MS Office… Hmm… Owszem – do wielu prostych zastosowań (nawet komercyjnych) jest wystarczający, ale jednak np. arkuszowi kalkulacyjnemu z OO do bogactwa funkcji i możliwości Excela jeszcze bardzo daleko. To jednak cały czas OpenOffice goni za MS Office, a nie na odwrót… Nie bez przyczyny.

    Niestety często i gęsto „wojujący pryszczers” robi dla Linuksa więcej złego niż dobrego – przykłady tego regularnie przewijają się np. na grupie dyskusyjnej pl.pregierz, na takich flejmach prawdę mówiąc zęby już zjadłem i powtórki już są nudne. 🙂

    Tak się właśnie zastanawiam, czy nie pojawi się zaraz argument, że dla typowych, domowych zastosowań pingwin to idealny system. I wiesz co? Uprzedzę jego pojawienie się i jednocześnie przyznam, że takie stwierdzenie ma w sobie bardzo dużo racji… i jednocześnie jest mocno błędne. Po pierwsze – mimo wszystko ciężej jeszcze o osobę, która linuksa poprawnie zainstaluje, poprawnie pokonfiguruje całość. Wielkie poczyniono w tym zakresie postępy, co nie znaczy, że problemy się nie zdarzają. Po drugie… typowy użytkownik w domu kupi córce czy żonie „The Sims 2” i mając wyłącznie pingwina będzie się mógł co najwyżej cmoknąć. Idealny system do domu?

    Więc coś mi się wydaje, że ten Twój sarkazm, to tak nie do końca jest uzasadniony i celny. Ale może chodziło Ci o to, by wpakować kij w mrowisko. I co jak co, ale patrząc po ilości komentarzy, to „chyba” Ci się udało. 🙂

  62. Tomku, a źle Ci w tej mniejszości? Ja tam się cieszę, że Linuks nie jest tak popularny jak Winda, brak wirusów (na razie:), robaków i innego internetowego paskudztwa. Niech będzie trochę elitarny, w niczym to linuksowcom nie zaszkodzi…

    li-mu-bai
  63. Li-mu-bai:
    Och tak… Elitarny system i do tego dobrze, że nie jest tak popularny. Piękne po prostu. Kiedy wreszcie do zwolenników Linuksa dotrze fakt, że to po prostu narzędzie – do pewnych zastosowań lepsze, do innych mniej wygodne. I dorabianie do tego ideologii mija się po prostu z celem.

  64. Maverick
    Jakiej ideologii? Czy jak napiszę „o wiele mniej popularny niż inne” będzie dobrze? Określenia „elitarny” nie użyłem w znaczeniu wartościującym. Jeśli ktoś chce pracować na Windowsie, jego sprawa, krzyż na drogę. Ja tam wolę Ubuntu 🙂

    li-mu-bai
  65. „Jesli ktos chce probowac pracowac pod windowsem jego sprawa, krzyz na droge.”
    Tylko co z tak debilnych stwierdzen wynika, poza tym ze ktos jest za glupi zeby cos zrobic pod windows?

    Okreslenie 'elitarny’ jest wartosciujace.
    btw, jak chcesz byc elita to uzywaj apple.

    btd
  66. Li-mu-bai:
    Określenie „elitarny” jest wartościowaniem. Podobnie jak określenie „krzyż na drogę”. Bo ja Ci też chętnie krzyż na drogę dam w momencie, kiedy spróbujesz mi powiedzieć, jak w Ubuntu dobrze zarządzać kolorem, skalibrować monitor, jak nazywają się narzędzia o możliwościach Adobe Creative Suite, jak w Ubuntu przeprowadzić testy wydajności kart graficznych (a to też mi się zdarza hobbystycznie robić)…

    Wiesz – mnie się zawsze wydawało, że używa się narzędzi odpowiednich do wykonywanej pracy. I jeżeli dla Windows czy Maca ktoś tych narzędzi będzie miał więcej / będą miały większe możliwości / lepszy support, jeżeli pod Windows czy Mac OS będzie dana osoba miała mniej problemów z wykorzystaniem posiadanego sprzętu, to choćbyś skisł – na Linuksa się nie przesiądzie.

    Ale „pryszczersi” zawsze będą głosić tezę „Linux, Linux über alles” nie dostrzegając, jak często tylko się tym ośmieszają (i nie – nie jest to bezpośredni przytyk do Twojej osoby, ani do Tomka, tylko bardziej ogólne stwierdzenie). 🙂

  67. Btd
    No cóż, słowa elitarny użyłem w znaczeniu niewartościującym, ale już słowa „debilny” nijak niewartościująco użyć się nie da. Widać zasady rzeczowej dyskusji i po prostu dobre wychowanie, też są…elitarne.

    li-mu-bai
  68. Maverick
    Skąd tyle emocji? Chętnie Ci przyznam rację: Ubuntu jest kiepskim wyborem dla grafików, ale ja grafikiem nie jestem. Krzyż na drogę dla mnie. Korzystam natomiast z sieci i cieszę się, że Linuks nie jest tak popularny jak Windows. Czy to taki straszny grzech? Czy tak trudno to zrozumieć?

    li-mu-bai
  69. Stwierdzenie 'debilny’ bylo tak samo rzeczowe jak twoje argumenty. Bo popatrz, nie mialem jesczze zadnych wirusow, robakow i innego internetowego paskudztwa. Windowsa uzywam od win95 osr2.
    I dalej nie masz zadnych ktore moglyby przekonac, skoro jedziesz za okreslenie 'debilny’ z dobrym wychowaniem. No ale wiadomo, 'elyta’.

    btd
  70. Li-mu-bai

    Emocji? Bez przesady. Po prostu rozbawił mnie mocno tekst o „elitarności” Linuksa… 🙂

    Natomiast tego, że cieszysz się, że Linuks nie jest popularny, to ja akurat nie rozumiem. Wg mnie dobrze by było, gdyby się bardziej rozpowszechnił, choć na razie barierę stanowi brak wielu naprawdę dobrych programów, bądź ich sensownych odpowiedników oraz często spore problemy z obsługą sprzętu. I to takie błędne koło – są problemy ze sprzętem, ze znalezieniem potrzebnego oprogramowania -> ludzie się nie przesiadają -> producenci nie widzą powodu do tworzenia sterowników / portowania oprogramowania -> są problemy ze sprzętem oraz ze znalezieniem potrzebnego oprogramowania.

  71. @Maverick

    Problemy ze sprzętem miałem tylko (dawno temu) w Fedorze, w Ubuntu już nie. Programy (jedne lepsze: Thunderbird, Amarok, drugie gorsze: Rythmbox) są. Wystarczają mi do pracy i rozrywki. Grafikiem nie jestem, więc nie narzekam. Moja przygoda z Linuksem trwa 2 lata, widzę jak (szczególnie Ubuntu) rozwija się bardzo mocno. Niedługo – chcę czy nie chcę – system będzie rzeczywiście doganiać pod względem popularności Windows…

    Cała dyskusja, jak widzę, jest mocno uzależniona od indywidualnych doświadczeń. Jednym podoba się Linuks, mają komfort legalności oprogramowania, nie są grafikami, używają głównie OO, Firefoxa i Thunderbirda. Innym Windows: bo są lepsze programy, gry chodzą jak trzeba, sterowników jest więcej, legalność nie stanowi problemu (bo kupili, albo ukradli i się wcale tego nie wstydzą), itp, itp.

    @Btd
    Jeśli dla Ciebie słowo „debilny” jest normalnym określeniem używanym w rozmowach z nieznajomymi osobami, to, ja za taką „rozmowę” dziękuję. Nazywaj to jak chcesz, dla mnie jest to „dobre wychowanie” lub „jego brak”. Bez odbioru.

    li-mu-bai
  72. Li-mu-bai
    Ja nie twierdzę, że Linuks się nie rozwija, że z obsługą sprzętu było, jest i będzie tragicznie. Jest coraz lepiej i bardzo mnie to cieszy.

    Tobie akurat wszystko funkcjonuje. Ja znam też doświadczenia z drugiej strony. Np. posiadanej w domu drukarki HP LaserJet 4500 za cholerę jasną nie idzie zmusić pod Debianem do druku w rozdzielczości wyższej niż 300×300 dpi (potrafi sporo więcej). Kumpel na codzień używający linuksa i pracujący jako administrator w dużej firmie w domu równie chętnie go stosuje. Ale co się naklął przy próbach jednoczesnego korzystania z dwóch kart dźwiękowych (zintegrowany w nForce 2 – do Skype; Audigy 2 ZS – do odtwarzania dźwięku na zestawie 5.1), to jego. I okazało się, że jego Audigy 2 ZS jest akurat zbudowane w oparciu o taką wersję układu, której zmusić do poprawnej pracy pod pingwinem za cholerę nie idzie. Dość wiekowy już klaptop z płytą na chipsecie Intela oraz Pentium 4 (nawet nie mobilnym i nawet nie Centrino) – Fedora stwierdziła, że dźwięku to ona nie poodtwarza, podobnie zresztą zachowało się SuSE. Przykłady można mnożyć… Czy mam dodawać, że pod Windows wymienionych wyżej problemów nie uświadczyliśmy?

    Często widzę na grupach dyskusyjnych pytania o pomoc w rozwiązaniu jakiegoś problemu z Windows, a tu jakiś artysta wyskakuje niczym z pudełka i sadzi hasełko „zainstaluj Linuksa”. Przecież to ręce opadają…

    Indywidualne doświadczenia indywidualnymi doświadczeniami, ale wybierając system operacyjny kierować się należy tym, do czego chce się używać komputera. TIRem do pracy można dojeżdżać, ale jednak zdecydowana większość osób woli samochód osobowy, prawda? Sam system możliwości wykonywania określonych zadań Ci nie zapewni. Dopiero w połączeniu z bazą obsługiwanego sprzętu i oprogramowania zapewni komfort pracy i rozrywki. Wybacz, ale jednak takiej ilości software, jaka jest dostępna dla Windows, to dla pingwina jeszcze nie ma.

  73. Maverick

    Z drukarkami rzeczywiście nie jest (jeszcze) dobrze. U mnie akurat chodzi dobrze, ale kolega, który ma Canona musiał sobie zakupić TurboPrint’a za 25 Euro. Ja z kolei miałem kłopot z drukarką, pod którą nie było sterów pod Win 98 (którego wtedy używałem). Problemy są i tu, i tu. Jendak postęp w przypadku Linuksa (szczególnie Ubuntu) jest duży. Kiedyś uruchomienie tego systemu na laptopie graniczyło z cudem, teraz wchodzi bez problemów.

    Wychodzimy z podobnych przesłanek. Piszesz: „wybierając system operacyjny kierować się należy tym, do czego chce się używać komputera. TIRem do pracy można dojeżdżać, ale jednak zdecydowana większość osób woli samochód osobowy, prawda?”
    Mogę się tylko pod tym podpisać, tyle że dla mnie i dla wielu innych ludzi, tym „samochodem osobowym” jest Linuks. Wystarcza, a do tego nie musimy się bać drogówki… 🙂

    li-mu-bai
  74. Li-mu-baj
    Z drukarkami, skanerami, cyfrowymi aparatami fotograficznymi… Co jak co, ale jak kupujesz jakiś sprzęt, to jeżeli chodzi o Windows w zasadzie masz pewność, że będziesz mógł wykorzystać wszystkie jego funkcje i możliwości. Pod Linuksem może się okazać, że będzie jak z grą uruchomioną na minimalnej, opisanej na pudełku konfiguracji – uruchomić się może i uruchomi, ale działać to raczej nie bardzo będzie… 😉

    Dla wielu osób Linuks jest takim „samochodem osobowym”. Dla przytłaczającej większości jest nim Windows. Skąd więc te teksty o elitarności, skoro niejednokrotnie z pingwinem trzeba się naużerać gorzej niż z Fiatem 126p? 😉 Skąd porównanie Tomka „darmowy Land Rover lub Ferrari z pełnym wyposażeniem ALBO drogi (ewentualnie kradziony) maluch lub trabant, do którego trzeba będzie oddzielnie dokupić koła, siedzenia i kierownicę”?

    Często zauważam też jeszcze jedną cechę linuksowych neofitów 😉 – zadziwiającą wręcz skłonność do uważania pingwina za skończoną doskonałość, cud, miód i orzeszki. Użytkownicy Windows często i gęsto klną Microsoft w żywy kamień, ale broniąc go jednocześnie potrafią przyznać, że nie jest to ideał, że ma wiele wad i irytujących cech. Ciebie też trzeba było przycisnąć, żebyś przyznał, że z obsługą sprzętu czy oprogramowaniem do zastosowań wykraczających trochę napisanie listu do cioci, to w świecie Linuksa nie jest do końca tak wspaniale i różowo… 😉

  75. Maverick

    przesadzasz troszeczkę 🙂 Linuksowcy też klną w żywe oczy i wracają na Windows (polecam forum.ubuntu.pl) Ja raczej rzadko się spotykam z poglądem, że to „cud, miód i orzeszki”. Dlatego zaskoczył mnie passus Autora o wypasionym Ferrari.

    Żeby nie było wąptliwości: sam tak nie uważam (z „elitarnością” już chyba wyjaśniłem nieporozumienia). Jakbym miał porównywać, to byłby to raczej darmowy Fiat versus jakiś miejski „japończyk” (ale nie bezawaryjna Toyota), za którego trzeba zapłacić. Darmowym Fiatem jest tutaj Linuks, płatnym, miejskim „japończykiem” Windows. Nie wiem jak będzie w przyszłości, analogia (Fiat vs. japońskie samochody) może być nieaktualna. Linuks, IMO, rozwija się szybciej i wielkimi krokami staje się bardziej przyjazny dla użytkownika, czego dowodem są coraz mniejsze problemy ze sprzętem.

    BTW: mnie nie trzeba „przyciskać”, sam mogę powiedzieć np. o denerwujących mnie tabelkach w Open Office, ale podobne opowieści słychać też po drugiej, windowsowskiej stronie 🙂

    li-mu-bai
  76. Li-mu-bai
    Linuksowiec klnący na Linuksa? Przecież to jak świnka morska – ani świnka, ani morska. ;D Prawdę mówiąc jeszcze nie spotkałem się z takowym. Raczej częściej widuję teksty, że „jeszcze pół roku i Linux wymiecie Windows z połowy desktopów”. Ale fakt faktem, że to pryszczaci neofici klepią, więc poważnie takowych deklaracji nie biorę (co najwyżej za owe pół roku delikwenta męczę w kolejnym wątku na jakiejś grupie dyskusyjnej, wywlekając odpowiednie Message-ID… ;D).

    Linuks się rozwija. I owszem. Też mnie to cieszy. Zobaczymy, co z tego rozwoju powstanie. 🙂 A opowieści o irytujących w Windows i oprogramowaniu mu dedykowanemu bugach, to ja słyszę / czytam kilkadziesiąt razy dziennie. 😉

  77. Li-mu-bai, moje doświadczenia są mimo wszystko trochę inne. Od kilku lat siedzę na PLD i nigdy nie miałem przejść takich, jak dawno temu ze ś.p. Windowsem98, gdy np. nowo kupiony sprzęt mimo dostarczonych „sterowników” uparcie nie dawał się zainstalować. Fakt, że pakiety do instalacji nie są zwykle dostarczane i trzeba po prostu wiedzieć, skąd je ściągnąć, nie jest czymś, z czym zwykły użytkownik googla i grup dyskusyjnych nie jest sobie w stanie poradzić.
    Oczywiście, także Linuks ma swoje wady – co ich nie ma? Zgadzam się, że większość Linuksów nie jest tak user-friendly, jak Windows, a z kolei te bardziej user-friendly (jak Ubuntu) pozostawiają wiele do życzenia. Niemniej jako użytkownik (w ciągu dotychczasowego życia) zarówno kilku kolejnych generacjach Windowsa (aż do XP Professional w pracy), jak i kilku dystrybucji Linuksa, muszę stwierdzić, że dobrze skonfigurowany PLD (czy wiecie, że to kiedyś oznaczało: Polish(ed) Linux Distribution?) wymiata wszystko, na czym do tej pory pracowałem. Zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i funkcjonalność.

  78. OK. Kapituluję.
    Podobnie, jak w przypadku graczy rozmiłowanych w efektach, które na razie opłaca się zamieszczać tylko w grach na konsole i pod Windowsa.

    Ale mi naprawdę nie chodziło w poście (który wcale nie był do końca na poważnie) nie o ludzi, którzy muszą pracować na Windowsie z takich a nie innych powodów, tylko o tych, co wybierają produkty Gatesa mimo że nosa nie wystawiają poza Worda i Explorera.

  79. Tomku – a przesiadać się mają z jakiego powodu? Skoro ów Excel i Word zapewniają im to, czego potrzebują? To zadaniem użytkowników Linuksa jest przekonanie użytkowników Windows i Office, że przejście na pingwina odbędzie się dla nich mało boleśnie, zrobią na nim to, co chcą, a w dodatku dostaną to za darmo. 🙂
    Rzeczywistość wygląda jednak tak, że Linuks wcale taki łatwy w instalacji i konfiguracji nie jest (choć postęp jest tu naprawdę imponujący), wciąż łatwiej jest znaleźć w okolicy kogoś, kto postawi (mniej lub bardziej udanie) Windows niż linuksa, a to jednak OpenOffice mocno odstaje od MS Office oferowaną funkcjonalnością. I tak – doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że znakomita większość użytkowników kradzionego MS Office nigdy albo prawie nigdy nie wykorzysta jego możliwości.
    I nie o jakąś kapitulację mi chodziło tylko o zasygnalizowanie jednego faktu: system operacyjny to narzędzie. Tylko tyle i aż tyle. A narzędzie wybiera się stosownie do potrzeb (stąd w którymś komentarzu porównanie do dojazdów do pracy TIRem).
    Przykładowo ja swojego rodziciela za jasnego gołąbka nie mogę przekonać do Firefoksa czy Opery. Dla niego IE jest cacy, bannery reklamowe mu nie przeszkadzają, a korzysta głównie ze stron Rzeczpospolitej, Gazety Wyborczej, money.pl, bankiera i paru innych tego typu serwisów. I mogę sobie do ukichanego gołąbka mówić o tym, że Firefox czy Opera mają znacznie mniej dziur.
    Oprócz przeglądania stron, Skype’a rodziciele dość często korzystają z Photoshop Elements (był razem z cyfrowym aparatem, którego kupili) oraz Office. Poskładałem komputer i postawiłem system ponad rok temu. Do dzisiaj nie musiałem w nim kiwnąć palcem – śmiga aż miło patrzeć. Na propozycję przesiadki na pingwina usłyszałbym dwa pytania: po co? Jak tam działa Skype i używane przeze mnie porogramy? I poległbym… Przyzwyczajenie to druga natura człowieka. I wiele osób boi się zmieniać to, co już znają (zdając sobie sprawę z wad tego narzędzia), na coś nowego, co wymagałoby od nich „okiełznania”. Choćby nawet to nowe było o wiele lepsze i oferowało jednocześnie takie bajery, jak Beryl. 😀

  80. Serce mnie boli przyznać, ale masz rację. Dla kogoś, kto się nauczył funkcjonować w Windowsie i komu to do życia wystarcza, uczenie się Linuksa to często strata czasu i energii (a czasami również pieniędzy). Ale to nie o to chodzi, by prostować stare drzewa. Ja na poczatek chciałbym jedynie, by moje państwo nie wydawało niepotrzebnie moich, podatnika, pieniędzy na to, co urzędnik (o ile nie ów nie potrzebuje jakiegoś naprawdę specjalistycznego programu – a większości wypadków nie potrzebuje), sekretarka dziekanatu czy uczeń w szkole mogą mieć za darmo. Większość z nich nigdy nie zbliży się w tym, co robi, nawet do granic możliwości OO (nie mówiąc już o MSO) – sam widziałem oficjalne druki ministerstw i urzędów formatowane spacjami. Po jakie licho im do tego oprogramowanie za (w najlepszym wypadku) kilka tysięcy?

  81. Kwestia administracji państwowej… Masz rację i… nie masz racji…

    Sama kwestia estetyki produkowanych dokumentów (już nie wspominam o merytoryce oraz samym fakcie, że wskutek tak zagmatwanych przepisów, jakie w naszym pięknym kraju mamy, produkuje się ich takie ilości, bo to temat na osobny wpis i osobną dyskusję) to już kwestia stawianych pracownikom wymogów. Myślisz, że w prywatnych firmach się takie cuda nie zdarzają? Nie chcesz nawet wiedzieć, ile razy dostawałem dwa pliki DOC, które okazywały się być dwoma stronami jednego dokumentu tylko dlatego, że osoba go tworząca nie potrafiła wpaść na pomysł, jak spowodować, by pierwsza strona była w orientacji portretowej, a druga – w pejzażowej. O formatowaniu spacjami, wstawianiu pustych wierszy i tworzeniem spisów treści metodą ręczną nawet nie wspominam. Nie chcę też pamiętać ile razy na pytania o używane style, czy szablony osobom, którym takowe pytanie zadawałem, robiły się okrągłe ze zdziwienia oczy.

    Tyle tylko… że to nie wina Microsoftu. Ktoś, kto nauczył się robić początek nowej strony poprzez naciskanie Entera na klawiaturze będzie to robił niezależnie od tego, czy posadzisz go przed MS Wordem, czy edytorem z OpenOffice. Niestety na wszelkiej maści kursach, czy w szkołach uczy się bezmyślnego klikania, a nie przekazuje wiedzę na temat podstawowych pojęć, podstawowych zasad pracy z komputerem. Za cholerę nie mogę zrozumieć, dlaczego instrukcję obsługi do pralki, telewizora czy odtwarzacza DVD jednak sporemu gronu nabywców tych sprzętów zdarza się przeczytać, a na odesłanie do pomocy danego programu reagują często tekstem „ja nie będę niczego szukać, powiedz mi, jak to zrobić”.

    Jestem jak najbardziej za preferowaniem otwartych formatów dokumentów. Sam w znakomitej większości wypadków przygotowywania komuś jakichś materiałów (szczególnie jeżeli mam do czynienia z tekstowymi dokumentami), ślę PDFy. Krew mnie jasna i nagła zalewa na myśl np. o Płatniku i rzucaniu kłód pod nogi twórcom Janosika. Szlag mnie najjaśniejszy trafia, jak widzę dokumenty publikowane w postaci plików MS Office. Ale by to zmienić, trzeba lat pracy. Nie pokazywania bajerów Beryla, tylko pracy. Mozolnego ładowania do głów faktów, tłumaczenia korzyści. I powstrzymania się od twierdzeń, że w Linuksie wszystko jest za free.

    Wracając do kosztów zakupu oprogramowania. Dystrybucja Linuksa jest za darmo. Powiedz mi, ile kosztuje support? Dla takich zastosowań system operacyjny i oprogramowanie towarzyszące pozbawione supportu, do tego z opcją, że będzie przy okazji w wersjach testowych – to tak, jakby położyć głowę na katowskim pieńku i czekać na ścięcie…

    Choć jak znam życie i ten kraj – osobom odpowiedzialnym za takie decyzje pewnie włos z głowy by nie spadł. :-/ Tu leży Tomku największy problem – w praktycznie całkowitym braku odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Dla mnie mało istotne jest, czy budżet państwa wywali milion złotych na licencje i support od Microsoftu, czy od Novella. Wisi mi, czy urzędnicy będą pracować z Wordem, czy z edytorem OpenOffice. Dla mnie istotne jest, czy wyprodukowane przez nich dokumenty będę w stanie odczytać czy to pod Linuksem, czy pod Windows, czy pod Mac OS. Ważne jest, czy strona www ministerstwa, urzędu czy innej komórki administracji państwowej zaoferuje mi pełną funkcjonalność pod inną niż Internet Exploder przeglądarka. I w końcu – last but non least – bardzo ważne jest, czy osoby odpowiedzialne za wywalenie tego miliona złotych bekną, jeżeli ich decyzje okażą się błędne.

  82. Autor oburza się, że w instytucjach publicznych jest płatny Windows i Office , a nie darmowy Linuks. Linuks i 'wolne oprogramowanie’ nie jest objęte żadną gwarancją – prosta sprawa. Instutucje państwowe jeśli już, to przerzucą się na komercyjnego UNIXA, za którego trzeba płacić tak jak za Windowsa i też z naszych podatków. Wolę jak z podatków jest instalowane w wojsku czy policji oprogramowanie objęte gwarancją, niż jak z podatków trzeba płacić za błędy autorów, którzy nie dają żadnej gwarancji, bo piszą programy dla jakiejś ideologii …

    Ben
    1. Ben, w większości znanych mi instytucji publicznych (typu biblioteki) Windows służy przede wszystkim Pani Wiesi do grania w Solitaire’a. Jaki niezwykły serwis byłby potrzebny do utrzymania tak eksploatowanego komputera?

      Poza tym nie przesadzałbym z Windowsowymi gwarancjami – w kazdej większej instytucji wykupuje się serwis i zatrudnia informatyków, bez wzgledu na używany system operacyjny. A ci niekoniecznie wolą Windę…

  83. Hi, as you can see this is my first post here.
    In first steps it’s really nice if somebody supports you, so hope to meet friendly and helpful people here. Let me know if I can help you.
    Thanks and good luck everyone! 😉

Skomentuj Elpooho Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *