Jeśli ktoś jeszcze nie wie, na co pójdą pieniądze m.in. z podniesionego VAT-u, zalecam lekturę serwisu Służby Cywilnej. Można tam znaleźć m.in. takie kwiatki:

W dniu 26 sierpnia 2010 r. została podpisana umowa pomiędzy Kancelarią Prezesa Rady Ministrów a KONSORCJUM FIRM: PSDB Sp. z o.o. oraz WYG INTERNATIONAL Sp. z o.o. (…) Przedmiotem zamówienia będzie realizacja usług w zakresie analizy mechanizmów podejmowania decyzji w administracji rządowej, w tym roli niezależnego doradztwa w  procesie decyzyjnym, oraz opracowania i wdrożenia mechanizmów współpracy administracji rządowej z instytucjami zajmującymi się badaniami w zakresie spraw publicznych (…). Wartość zamówienia to 2 745 000,00 zł brutto.

(źródło: http://www.dsc.kprm.gov.pl/aktualnosci.php?id=9&look=438)

Wiem, konsulting kosztuje – sam od czasu do czasu konsultuję i doradzam. Kosztowny konsulting to jednakże usługa, w ramach której ekspert dostarcza konkretnej wiedzy, dzięki której firma lub instytucja zwiększa zyski lub rozwiązuje trapiący ją problem. Państwo nie jest po to, by generować zyski, więc powód pierwszy odpada. Jeśli chodzi o powód drugi, każdy przytomny obywatel od lat widzi, że problemem Polski nie jest brak wiedzy urzędników o tym, w jaki sposób podejmują oni decyzje. Prawdziwe bolączki administracji rządowej – z których większość jej pracowników doskonale zdaje sobie sprawę, bo najczęściej były one dla nich powodami wyboru tej właśnie ścieżki życiowej – to przerost zatrudnienia, kawa i internet w godzinach pracy, brak odpowiedzialności za podejmowane decyzje, nepotyzm i kolesiostwo przy rozdzielaniu stanowisk i zleceń finansowanych z budżetu oraz mała odporność elementów systemu na naciski o charakterze lobbingowym i korupcyjnym. Eksperci za darmo powtarzają to od lat kolejnym rządom w prasie, radiu, telewizji i internecie, rządy wszakże mają inne priorytety, niż zmiana wygodnego dla siebie i swoich ludzi stanu rzeczy. Tymczasem pieniądze z podnoszonych podatków na coś trzeba wydawać, więc zleca się kolejne kosztowne analizy, a potem się wdraża lub udaje, że się wdraża (za porównywalne lub większe pieniądze) w życie ich zalecenia. Tak czy siak, system pozostaje bez zmian.

I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie milczenie mediów w kwestii kosztów usług takich jak ta. Dwa i siedem dziesiątych miliona złotych to blisko trzy razy więcej niż w 2006 wydano na dworzec we Włoszczowie – inwestycję, która dla politycznych przeciwników PiS stała się symbolem rozrzutności władzy w czasach rządów Kaczyńskiego. Mimo że od utraty władzy przez PiS upłynęły już 3 lata, dworzec nadal służy mieszkańcom regionu. Ba, całkiem niedawno zwiększono liczbę zatrzymujących się na nim pociągów.

Ciekawe, ile osób za kilka lat będzie korzystać z tych analiz mechanizmów podejmowania decyzji w administracji rządowej (tudzież analiz roli niezależnego doradztwa w procesie decyzyjnym), za które płacimy dziś miliony jako podatnicy (jakby nam nie wystarczyło płacić za same decyzje). Nie mówiąc już o tym, że nie wiadomo, czy w ogóle ktokolwiek kiedykolwiek te analizy przeczyta.

Najciekawsze jednak jest pytanie, dlaczego gazety, telewizje, stacje radiowe i portale, które 4 lata temu tak pilnie śledziły każdą wydaną przez rząd złotówkę, nabrały w sprawach takich jak ta wody w usta. Bo nie uwierzę, że wszystkie dostały własne, równie intratne zlecenia na analizy.

6 komentarzy

  1. Jest to ciekawa sytuacja. Można by bowiem (przy odrobinie wyobtaźni i dobrej woli) zadać wybranym demokratycznie przedstawicielom naczelnych organów niewinne pytanie: z jakimi kwalifikacjami stawali do wyborów, skoro obecnie (po latach przewodzenia administracji rządowej) potrzebna jest im rada i instrukcja jak to się właściwie robi?

    telemach

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *