Niedawny tekst o autyzmie nieoczekiwanie wywołał gorącą dyskusję, skoncentrowała się ona jednak nie tyle na samym schorzeniu, ile na biologicznych i kulturowych uwarunkowaniach płci. Obiecałem wówczas, że następny post poświęcony będzie w całości różnicom między mężczyznami a kobietami. Wbrew pozorom i „postępowej” indoktrynacji, prowadzonej na niektórych wydziałach humanistycznych, różnice te istnieją: badania i metaanalizy psychologów ewolucyjnych, neurologów i genetyków wskazują, że biologicznie warunkowana płeć wpływa na to, w jaki sposób myślimy, uczymy się, widzimy, słyszymy, odbieramy bodźce dotykowe, smaki i zapachy, porozumiewamy się, walczymy, kochamy, odnosimy sukcesy i ponosimy porażki.
Najciekawsze (i jednocześnie najbardziej kontrowersyjne, choć z drugiej strony już nieco zdezaktualizowane) kompendium na temat różnic międzypłciowych w budowie i funkcjonowaniu mózgu wyszło po polsku w 1993. Chodzi oczywiście o kultową „Płeć mózgu”. Autorzy książki, Anne Moir i David Jessel, opisują setki badań świadczących o tym, że mężczyźni i kobiety różnią się dość drastycznie… właściwie od chwili narodzin. Już kilka godzin po przyjściu na świat dziewczynki są bardziej wrażliwe na dotyk niż chłopcy. Od pierwszych dni są bardziej skłonne do komunikowania się z innymi żywymi istotami. Jedno z badań, przeprowadzone na kilkudniowych niemowlętach, wykazało, że dziewczynki spędzają prawie dwa razy więcej czasu niż chłopcy na utrzymywaniu kontaktu wzrokowego z milczącym dorosłym. Co więcej, przyglądają się także dłużej, kiedy dorosły mówi. Chłopcy przyglądali się tyle samo, niezależnie od tego, czy dorosły mówił, czy też nie; w ogóle zwracali większą uwagę na bodźce wizualne, niż dźwiękowe. Podobne, wspierające tezy Moir i Jessela wyniki dla dzieci dwunastomiesięcznych uzyskali całkiem niedawno Svetlana Lutchmaya, Simon Baron-Cohen i Peter Raggatt.
Jeszcze większe różnice wyżej wspomniana trójka uczonych odkryła w testach kompetencji werbalnej. Co więcej, według Moir i Jessela jednotygodniowa dziewczynka, w przeciwieństwie do chłopca, potrafi odróżnić płacz innego dziecka od hałasu o podobnej sile. Małe panie od kołyski gaworzą przede wszystkim do ludzi lub innych istot żywych. Większość chłopców na pierwszy rzut oka wydaje się równie gadatliwa, jednak aktywność tę przejawiają w równym stopniu do zabawek lub innych martwych przedmiotów. Dziewczynkom zdarza się to również, ale – jak twierdzą autorzy „Płci mózgu” – znacznie rzadziej.
W wieku czterech miesięcy dziewczynki są w stanie odróżnić fotografie znanych im osób od fotografii nieznajomych – umiejętność, którą chłopcy nabędą znacznie później. Lutchmaya, Baron-Cohen i Raggatt ustalili w ramach jednego ze wspomnianych już badań, że jednoroczne dziewczynki spędzają więcej czasu na obserwowaniu matki niż jednoroczni chłopcy. A gdy tak małym dzieciom pozwoli się wybierać film do oglądania, dziewczynki dłużej patrzą na obrazy twarzy ludzkich, podczas gdy chłopcy skłaniają się ku filmom o samochodach.
Wymienione różnice nie zanikają po okresie niemowlęcym – wręcz przeciwnie. Im dziecko większe, tym bardziej zaznacza się jego płeć, bez względu na to, jak bardzo jego rodzice starają się temu przeciwdziałać:
Chłopcy są nieustannie zafascynowani rozbieraniem rzeczy na części, montowaniem, rozwalaniem, pragną zawłaszczać i posiadać różne przedmioty. Dziewczynki fascynują się ludźmi, a zabawki traktują jak przedmioty zastępujące ich. Dlatego istnieją inne zabawki dla każdej płci. Chłopcom kupujemy modele traktorów, a dziewczynkom lalki (…).
Wszyscy rodzice są tego świadomi. Z przerażeniem patrzą, jak ich syn przekształca każdy kij w miecz albo w pistolet, podczas gdy ich córka pieści każdy martwy obiekt niczym lalkę. W liście pewnej kobiety, opublikowanym przez „Independent” 2 listopada 1992 roku, czytamy: „Chciałabym, aby ktoś bardziej wykształcony wytłumaczył mi, dlaczego, gdy położę moje bliźniaki na dywanie i poustawiam wokół pełno zabawek, chłopiec oczywiście wybiera samochód albo pociąg, a dziewczynka lalkę albo misia” (Matt Ridley, „Czerwona królowa. Płeć a ewolucja natury ludzkiej”).
W okresie wczesnego dzieciństwa sposób zabawy jest u obu płci odmienny. (…) Chłopcy znikają na placu zabaw, gdy tylko powiedzą matce „do widzenia” w drzwiach przedszkola (co zajmuje dziewczynkom przeciętnie 92,5 sekundy, a chłopcom 36 sekund). Tam bawią się energiczniej i zajmują znacznie większą przestrzeń do zabawy niż dziewczynki. W sali przedszkolnej chłopcy znacznie chętniej budują konstrukcje z klocków, bawią się wszelkimi rodzajami pojazdów – w gruncie rzeczy wszystkim, co działa, obojętne, czy jest to klamka do drzwi, czy kontakt elektryczny. Dziewczynki chętniej wybierają zabawy na siedząco. (…)
Dziewczynki powitają nowo przybyłe do grupy dziecko – niezależnie od jego płci – najprawdopodobniej przyjaźnie i z ciekawością; chłopcy z obojętnością. Jeżeli „nowy” przyłączy się do zabaw grupy chłopców, wywoła to ich irytację; w grupie dziewcząt będzie on zapewne mile widziany.
W wieku lat czterech chłopcy i dziewczynki na ogół bawią się już oddzielnie, ustanowiwszy własną formę dziecięcej segregacji płciowej. Chłopcy zazwyczaj nie przejmują się tym, czy lubią każdego z osobna członka bandy – przyjmuje się go, jeśli jest z niego w zabawie pożytek. Dziewczynki wykluczają swoje koleżanki, bo „one są niemiłe”. Dziewczynki przyjmują do swojej grupy młodsze dzieci; chłopcy próbują przyłączyć się do grup dzieci starszych. Dziewczynki znają i pamiętają imiona towarzyszy zabawy, chłopcy często ich nie znają lub nie pamiętają.
Chłopcy wymyślają opowiadania pełne walki, napięcia i czarnych charakterów. Opowieści dziewczynek koncentrują się na domu, przyjaźni, emocjach. Chłopiec opowie historię o rabusiu, dziewczynki natomiast opowiedzą tę samą historię z punktu widzenia ofiary.
Zabawy chłopców są brutalne i gwałtowne, cechują je: kontakt cielesny, nieprzerwana aktywność, konflikty, potrzeba większej przestrzeni, dłuższy czas zaangażowania, przy czym miarą sukcesu zabawy jest aktywny kontakt z pozostałymi uczestnikami, rezultat jest jasno określony i wyraźnie wiadomo, kto wygrał, a kto przegrał. Typowe zabawy dziewczynek opierają się na kolejności uczestnictwa, ściśle zdefiniowanych etapach gry i współzawodnictwie pośrednim. Gra w klasy to idealna zabawa dla dziewczynek, chłopcom natomiast odpowiada berek (Moir, Jessel, „Płeć mózgu. O prawdziwej różnicy między mężczyzną a kobietą”).
Opisywane przez badaczy wyodrębnialne i mierzalne rozbieżności w reakcjach i preferencjach ilustrują podstawową różnicę między mózgami nowo narodzonych dzieci: przewagę chłopców pod względem orientacji przestrzennej i większą sprawność dziewcząt w sferze werbalnej (mówienie, pisanie, nauka języka ojczystego i języków obcych). Znana badaczka mózgu Doreen Kimura w książce „Płeć i poznanie” za przyczynę tego uważa biologicznie uwarunkowane różnice w budowie mózgu dziewcząt i chłopców. Jak pokazują badania, dziewczynki (a później również kobiety) mają m.in. większe zagęszczenie neuronów w części płata skroniowego decydującej o umiejętnościach posługiwania się mową. Znacznie większe w stosunku do całkowitej objętości mózgowia i bardziej rozwinięte jest również u kobiet spoidło wielkie (ciało modzelowate – duża wiązka aksonów łącząca obie półkule kory mózgowej). Średnio u płci pięknej zawiera ono aż 23 proc. więcej neuronów, co prawdopodobnie służy lepszej komunikacji pomiędzy półkulami. Już u małych dziewczynek obie półkule mózgowe znacznie lepiej się komunikują. Zdaniem Kimury to tu kryje się tajemnica kobiecej intuicji oraz większej empatii, wrażliwości i zdolności do nowych warunków środowiskowych.
Co więcej, same półkule mózgowe okazują się odmiennie zorganizowane u przedstawicieli obu płci. Kimura i Harshman dowiedli już w latach 80-tych, że funkcje mózgu odnoszące się do mechanizmów językowych, takich jak gramatyka, ortografia czy fonetyka, są odmiennie zlokalizowane, w zależności od płci: u mężczyzn funkcje z przodu i z tyłu lewej półkuli mózgowej, u kobiet – z przodu lewej półkuli.
Przedstawiciele obu płci różnią się nawet samą zasadą podziału pracy mózgu. U chłopców (a potem i mężczyzn) półkule mózgowe posiadają ściśle określone, sztywne funkcje: w półkuli lewej znajdują się ośrodki mowy, myśli twórczej i analizy, podczas gdy półkule prawa zawiera ośrodki aktywności niewerbalnej czy postrzegania geometrycznego i przestrzennego. U dziewczynek podział nie jest tak ostry, zwłaszcza że – z powodu większych rozmiarów ciała modzelowatego – obie półkule znacznie lepiej się ze sobą komunikują. To prawdopodobnie odpowiada za zagadkowe rozbieżności w kompetencjach: więcej mężczyzn niż kobiet jest leworęcznych, więcej kobiet słyszy równie dobrze z obu stron, podczas gdy u mężczyzn lepiej ze słyszeniem radzi sobie prawe ucho, etc. Mężczyźni z uszkodzeniami prawej półkuli źle sobie radzą z testami dotyczącymi orientacji przestrzennej. Identyczne uszkodzenie u kobiet upośledza wykonywanie tych czynności tylko w niewielkim stopniu. Prawdopodobieństwo występowania trudności językowych jest trzykrotnie większe u mężczyzn niż u kobiet, jeśli uszkodzenie wystąpi w ściśle określonym obszarze lewej półkuli w mózgu.
Dysproporcje notuje się również w budowie poszczególnych części mózgu. Jill M. Goldstein ze współpracownikami odkryła, że znaczna część odpowiedzialnych za procesy poznawcze rejonów kory czołowej jest większa u kobiet, podobnie jak część kory limbicznej biorącej udział w reakcjach emocjonalnych. Tymczasem mężczyźni cieszą się większymi płatami ciemieniowymi – obszarem mózgu, który odpowiada za procesy orientacyjne w przestrzeni (przypominają się tutaj stare, politycznie niepoprawne obserwacje, wedle których mężczyźni lepiej czytają mapy i mają mniej problemów z prowadzeniem samochodu). Panowie mogą się również pochwalić proporcjonalnie większym ciałem migdałowatym – częścią układu limbicznego odpowiedzialną za reakcje emocjonalne, także o charakterze agresywnym. Pobudzenie ciała migdałowatego przenosi u zwierząt informacje o ładunku emocjonalnym, zwłaszcza negatywnym. W takim układzie trudno się dziwić, że mężczyźni na ogół częściej wybuchają gniewem (zwłaszcza na innych mężczyzn, ewentualnie na długoletnie partnerki) i mają większe szanse zrobić sobie nawzajem przy tym krzywdę, niż na przykład dwie wściekłe na siebie kobiety.
Komu tego mało, niech zajrzy do polecanych tu książek i linkowanych artykułów. Gwarantuję, że w trakcie lektury nie raz się zdziwi, jak wiele z tego, co tak łatwo tłumaczymy wpływami kultury, okazuje się mieć korzenie w naszej biologii.
„chłopcy skłaniają się ku filmom o samochodach”
To może jeszcze takie właściwości się dziedziczy? Albo z łożyska? Albo może z mlekiem matki?
A jakby nie było samochodów? To klops. Niepotrzebne geny się zbierają 😉
„chłopcy skłaniają się ku filmom o samochodach”
To może jeszcze takie właściwości się dziedziczy? Albo z łożyska? Albo może z mlekiem matki?
A jakby nie było samochodów? To klops. Niepotrzebne geny się zbierają 😉
Różnice są i nie ma się o co kłócić, aczkolwiek granice między naszymi zachowaniami, sposobem myślenia są rozmyte. Nie pamiętam jakie filmy oglądałam w czasach dzieciństwa, pamietam jedynie, że wiele czasu spedzałam z chłopakami w piaskownicy i bawiłam się ich czterokołowymi zabawkami, w wieku sześciu lat chciałam zostać murarzem, zbijałam karmniki dla ptaków…hm, ależ ja byłam męska 😉
ja też byłam męska… a potem zmieniłam płeć… i jestem kobieca.
Roznice sa, pewnie, smutne jest tylko to, jak rozne grupy je interpretuja.
Zwolennicy konserwatywno-patriarchalnego modelu spolczenstwa z radoscia zacieraja raczki i mowia „aha! sami widzicie, ze kobieta jest stworzona do siedzenia w domu z dzieckiem! Powinna wiec to robic!”
Tymczasem feministki w obawie o dyskryminacje kobiet predko zaprzeczaja jakoby roznice owe mialy podloze biologiczne, twierdza, ze to kwestia wychowania i kultury.
W oparciu o takie roznice bardzo latwo jest popasc w stereotypy a stereotyp jak wiadomo przycina wszystkich wszystkich do rownej sztancy.
Właśnie, a nie można by po prostu przestać dzielić ludzi na mężczyzn i kobiety – tak jak nie dzielimy ich już na lewo- i praworęcznych…?
Eee… jeśli chodzi o stan poglądów w naukach społecznych, to stereotyp. Trudno nie wyciągać wniosków z takich przypadków jak David Reimer. Dlatego pozostaje mało odkrywcza teza, że na tożsamość płciową wpływa i biologia i kultura.
Nie napisales o dosyc znanej metaanalizie dotyczacej roznic miedzyplciowych, ktora pokazala, ze w zasadzie nie roznimy sie od kobiet niczym poza celnoscia i odlegloscia rzutu kamieniem 😉
Z calym szacunkiem dla autorytetow polskiej psychologii, ale czesto (widzialem ten argument juz kilka razy na wykladach i w ksiazkach), podchodza oni do niego jak do pewnika. Metaanaliza jest tymczasem dosyc niewdzieczna metoda, bo takie (moim zdaniem nieco absurdalne) wnioski wychodza bardzo latwo… podczas gdy wiadomo, ze w kazdym badaniu (jesli sie tylko chce), mozna zainicjowac warunki, w ktorych kobieta lepiej poradzi sobie np. w czytaniu mapy, a facet w rozpoznawaniu emocji. Nie wspominajac juz o tym, ze o ile dzisiaj roznice miedzyplciowe warunkowane przez kulture zaczynaja odgrywac coraz mniejsza role, to kiedys (gdy przeprowadzana byla wiekszosc „klasycznych” badan te roznice tlumaczaca) – sytuacja wygladala zupelnie inaczej. Przykladem eksperymenty Milgrama, z ktorych wyszlo, ze kobiety traktowaly wieksza iloscia pradu osobe, ktora mialy w ten sposob czegos „nauczyc” (w rzeczywistosci – pomocnika eksperymentatora) w porownaniu do facetow. Pierwszy wniosek: kobiety sa bardziej agresywne. Bardziej trafny wniosek (na ktory zwrocil uwage prof. Zimbardo na wykladzie w SWPSie): kobiety 40 lat temu byly znacznie bardziej podporzadkowane autorytetom (w tym wypadku zarowno facetowi, jak i naukowcowi). Uproszczenia i zdezaktualizowane dane – to moim zdaniem przyczyna niedoceniania dzisiaj roznic biologicznych miedzy plciami.
Jeszcze P.S. – z tego co sie orientuje, to ten nurt nauki zatoczyl troche kolo – najpierw byla fascynacja, potem totalna negacja, teraz sie do tego wraca.
Ta sama droga czeka chyba kwestie roznic miedzykulturowych. Tyle, ze tutaj jestesmy dopiero na pierwszym stopniu 🙂
„a tożsamość płciową wpływa i biologia i kultura.”
To jest oczywiste, nieoczywisty jest rodzaj tego wpływu. Denerwują mnie uproszczenia typu 50% kultura, 50% natura (albo 30:70, 90:10, liczby i tak są zwykle wzięte z sufitu). Trochę pomijaną możliwości jest to, że biologia i warunki zewnętrzne wpływają na kształt tejże kultury, i to na dwa sposoby. Albo wzmacniając naturalne predyspozycje płci, albo wręcz przeciwnie, temperując najbardziej destruktywne instynkty. A skutkiem tego ostatniego jest represja, zaś niezaspokajane popędy warunkują dziwne zachowania zupełnie gdzie indziej.
Amatil, dzielenie procentowe tego, w jakim stopniu biologia i kultura wpływają na to, kim jesteśmy, jest faktycznie trochę od czapy. To tak, jakby twierdzić, że za np. 50 procent wydajności komputera odpowiada jego budowa, a za 50 – oprogramowanie. Pomysł jest idiotyczny: toż przecież budowa komputera w 100 procentach wpływa na to, jak bardzo maszyna jest wydajna. Znacznie większy od 50 procent – choć na innym poziomie – jest również wpływa oprogramowania. A nie wspomnieliśmy jeszcze o wpływie użytkownika, który przecież może o maszynę dbać lub nie, uważać na wirusy i tak dalej…
Kruger, o wspomnianej przez Ciebie metaanalizie do tej pory nie słyszałem. Byłbym wdzięczny za jakiś link do źródła…
Co zaś do przyczyn niedoceniania różnic międzypłciowych w naukach społecznych, może za to odpowiadać po trosze stereotyp biologiczne=wrodzone, czyli nie dające się zmienić. Stereotyp błędny, ale wielu przedstawicieli nauk humanistycznych wierzy, że gdyby był prawdziwy, niemożliwa byłaby inżynieria społeczna – konik wszystkich fanatyków, od marksistów i specjalistów od politycznej poprawności po fundamentalistów religijnych w rodzaju Giertycha. A ponieważ wszyscy oni nie tyle chcą świat badać, ile świat zmieniać, przekonują siebie i innych tak głośno, jak tylko mogą, że jeśli fakty przeczą ich twierdzeniom, tym gorzej dla faktów.
Miko, historia Bruce’a/Brendy/Davida Reimera, chyba dosyć mało w Polsce znana, warta jest opowiedzenia i skomentowania. Jak starczy czasu, pewnie wkrótce dostanie nawet własną notkę…
Linka niestety nie posiadam, te wyniki obijaly mi sie gdzies po uszach. Jedyne konkretne zrodla, ktore moge sobie teraz przypomniec, to jakis wyklad prof. Wojciszke i mala wzmianka chyba w ksiazce „Spoleczne sciezki poznania”. Bodajze na jakichs cwiczeniach na uczelni mnie tym tez karmili. W szczegoly sie nigdy nie zaglebialem niestety (stety).
Hmm. Uważam siebie za socjalliberała, zwolennika postępu, a zatem mam poglądy lewicowe(niewielu wie i rozumie skąd pochodzi podział na lewicę i prawicę i co on oznacza). Mimo wszystko, chyba dla niektórych paradoksalnie, nigdy nie byłem w stanie zgodzić się z tezą o równości płći – z tezą o równoważności owszem. Socjobilogia niestety jeszcze długo będzie negowana, krytykowana etc. i nie zmieni się to dopóki coś takiego jak „poprawność polityczna” nie zostanie zniszczone do reszty.
Pozdrawiam i dziękuję za Pański wkład,
Radosław Herka
Socjobiolog-amator
A ja dziękuję za ten komentarz – i pozdrawiam. Późno – acz serdecznie.